Wiosna 1961 roku to jeden z
najgorszych okresów w dotychczasowym życiu Jimiego Hendrixa. Ojciec chce, żeby
pracował z nim i dla niego. Jimi wspominał - Tata kazał mi iść do pracy. Zatrudniłem się u niego. To była ciężka
praca. Ale w zimie nie było co robić, bo tata był ogrodnikiem... Klient, w
którego w ogrodzie pracują, widzi, że Al uderza Jimiego w twarz - Uciekłem - wspominał Jimi i porzuca
pracę u ojca. Często więc głoduje. Terry Johnson, pracuje w barze. Jimi chodzi
do niego, a kiedy dowiaduje się, że obsługa wyrzuca produkty, których nie
sprzedała, zjawia się co dzień tuż przed zamknięciem punktu i dostaje
niesprzedane tego dnia frytki, czy hamburgery - Zjadał je od razu na parkingu baru – wspominał Terry. Nawet wtedy, gdy przyjaciel ma wolne, Jimi pyta
obsługę o niesprzedaną tego dnia, a przygotowaną dla klientów żywność i zawsze
dostaje coś do jedzenia. Są też inne miejsca, gdzie może coś zjeść, najczęściej
niedaleko placu centralnego, w The Hills Brothers. ...Nazywano to miejsce "Dirty Brothers"
- tłumaczył Al Hendrix - ludzie mówili,
że gdy spadł im kawałek mięsa, oni go podnosili, obmywali i przyrządzali...
Al
Hendrix przez długi czas szuka kogoś, kto mógłby pomóc mu w domu, kto by zajął
się nim i synami, kto by sprzątał, prał i przygotowywał posiłki. Najpierw
spotyka się z kobietą o imieniu Esther, ale jak później zanotuje w
autobiografii - Ona oczekuje zbyt wiele,
a ja bałem się, jeszcze nie byłem gotowy... W sierpniu 1960 roku poznaje Willeen Stringer i jej
trzyletnią córeczkę Willette. ...Wszyscy
ją lubili. Willeen z Willette często odwiedzała nas w domu. Kiedy zacząłem
spotykać się z Willeen, przenieśliśmy się na Yesler Way 2606, tuż przy 26th
Street. To było znacznie lepsze miejsce dla mnie i dla Jimiego. Owszem i tu
hasały myszy, ale nie było ich tak dużo. Napotkałem może dwa karaluchy, ale
rozpylałem truciznę i wszystko było w porządku. Po drugiej stronie był sklep
pani Wilson, do dziś zresztą tam jest - pisał Al w połowie lat
dziewięćdziesiątych ub. stulecia - Chciałem,
aby zamieszkały z nami Willeen i Willette. Jimi miałby małą siostrzyczkę,
mógłby chodzić z nią latem po parku lub na lody. Byłoby nam dobrze. W piekarni
Wonder Bakery sprzedawali chleb i bułki cynamonowe z poprzedniego dnia..
Jimi Hendrix już
nie gra w zespole, a jeśli czasem to robi, to niestety raczej rzadko.
Najczęściej wałęsa się po mieście lub leżąc całymi dniami na podłodze, ogląda
programy telewizyjne, bowiem po raz pierwszy w ich domu pojawił się telewizor.
Opowiadał jego ojciec - Jednym
z jego ulubionych programów był Andy Griffith Show. Oboje to lubiliśmy. Także komika Jonathana
Wintersa. Jimi chętnie oglądał seriale Gunsmoke i Maverick. W
porządku była Bonanza, choć nie tak ekscytująca, jak Gunsmoke.
Oglądaliśmy też stare programy Outer Limits, czy One Step
Beyond oraz muzyczny program American
Bandstand... Pozbawiony szans występów Jimi chodzi po ulicach z gitarą
bawiąc się nią, jak to dawniej robił z miotłą. Dzieciaki na ulicy śmieją się z
niego, uważając go za dziwaka i outsidera.
Poznaje
"kolesi" z ulicznego gangu "The Flames", dla których jest
kimś, "fajnym facetem" ...Miałem
dość - opowiadał - więc rzuciłem
pracę, no i obijałem się z innymi. Czasem zaczepialiśmy pijanego policjanta i
była z tego niezła zadyma. Zamykali nas wtedy w areszcie, ale i tak, było tam
nieźle, choć byli różni policjanci, niektórzy nie bili zbyt mocno, a
przynajmniej dawali dobrze jeść...
Wkrótce
jednak Jimi Hendrix zostaje zwerbowany do groźniejszej w tym getcie grupy,
nazywanej "Rycerzami" („The Knights”). Jego przyjaciel James Oliver
wspominał –
Jimi ich wszystkich znał i potrafił się
z nimi dogadać, ale za bardzo nie
chciał się angażować. Był
raczej nieśmiały... Al Hendrix dodawał - Gangi uliczne były zupełnie inne, niż teraz, nie
było bowiem facetów, którzy nosili broń i robili całą masę złych rzeczy...
Uliczne bójki, utarczki z policją, częste wizyty na komisariacie, balansowanie
na granicy prawa, wszystko to jednak sprawia, że policja z Seattle zwraca na
Jimiego coraz baczniejszą uwagę. Tym bardziej, że w maju otrzymuje informacje o
czarnych młodocianych przestępcach, którzy w siedemnastu domach kradną rzeczy i
gotówkę na około 2,5 tysiąca dolarów. James Oliver wspominał – Jimi nie był twardzielem, agresywnym tak jak
my. Był takim nieśmiałym gościem. Szedł z nami na włam, bo to było łatwe…