czwartek, 28 lipca 2022

            Wtedy Jimi rzeczywiście bardzo lubi przebywać w domu Terry'ego Johnsona W tylnej części naszego domu był pokój do grania. Stało tam stare pianino mojej mamy, w którym brak było kilku klawiszy. Było to nasze sanktuarium. Jimi miał wtedy turkusową gitarę. Graliśmy ze słuchu, słuchając płyt "45", mieliśmy wtedy dużo takich krążków. Staraliśmy się przede wszystkim, rozpoznać tonację piosenki. Włączaliśmy płytę, przez chwilę słuchaliśmy i potem robiliśmy od początku to samo. Jimi słuchał przede wszystkim partii gitary, dopóki nie zapamiętał wszystkiego. Ja grałem na pianinie... Wkrótce, jak wspominał Robert Green - Za część zarobionych na koncertach pieniędzy kupiliśmy wzmacniacz Jimiemu, bo on wcześniej podłączał się razem z Pernellem i ich gitary razem źle brzmiały. Obaj nauczyli się ze słuchu numerów Chucka Berry'ego. Graliśmy wtedy jego covery, jak "Queenie", a także "Lucille" Little Richarda i Fatsa Domino "Blueberry Hill". Bluesa graliśmy dla dorosłych, a dla młodzieży mieszaliśmy go z piosenkami pop... Jimi uzupełniał - Graliśmy kawałki takich ludzi jak "The Coasters". Wszyscy, zanim dołączali do zespołu robili to samo, te same kroki... Dopowiadał Pernell Alexander - Większość naszych utworów opierała się na gitarach i pianinie, był w nich jazz, blues i R&B...

            Ich wizytówką był wtedy utwór "Honky Tonk" Billa Doggetta, który jak wspominał Terry Johnson - Stał się standardem Jimiego... John Horn dodawał - Była to muzyka wyłącznie do skakania i niektórzy naprawdę skakali, ale grało się głównie dla małolatów. Trochę R&B i bluesa. Już wtedy było na co popatrzeć, gdy Jimi pojawiał się na scenie - już sam fakt, że grał na gitarze dla praworęcznych z odwróconym gryfem, był fascynujący... Terry Johnson pamiętał - Jedną z piosenek, które wtedy rozgryzaliśmy była "What'd I Say" Raya Charlesa. To był wielki numer... Z całą pewnością stało się to jednak dopiero w 1959 roku, bowiem wtedy świat usłyszał tę sławną piosenkę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz