poniedziałek, 11 lipca 2022

 

            Młodym odbiorcom muzyki w Seattle podoba się własna wersja "The Velvetones", wielkiego przeboju Billa Doggetta „Honky Tonk”. Ale wykonywanie muzyki popularnej Jimiemu Hendrixowi nie wystarcza, pewnego dnia gra w jednej z miejscowych chat bluesa Williego Dixona „Little Red Rooster”. Opowiadał o tym jego brat Leon – Niewielka meta miała na środku pomieszczenia opalany drewnem piecyk, do ogrzewania zimą. Miejsce to znajdowało się przy Empire Way, dziś noszącej imię Martina Luthera Kinga. Zaszliśmy tam któregoś wieczoru i Buster dołączył do starszych muzyków na małą jam sesion. Jego akustyk nadawał się w sam raz do takiej szopy, gdyż nikt tam nie używał wzmacniaczy. Zaimponował większości starszych muzyków, którzy od razu dostrzegli jego talent. Podczas gdy oni wzbogacali te improwizacje o duszę i charakter, mój brat wnosił porywającą energię, jakiej nie widziało wielu spośród stałych bywalców. Nawet jeśli odbiegał od tematów, gdy grał na gitarze prowadzącej, i tak chcieli go mieć ze sobą. Starsi muzycy polubili brata i zachęcali go do dalszego grania – to bardzo miły gest z ich strony, ponieważ na początku trudno mu było dojść do głosu. Sam nigdy w życiu nie zapytałby tych ludzi, czy może z nimi grywać. Mój brat napisał później, że słodka muzyka spływała mu przez koniuszki palców, a on chciał ją tylko pieścić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz