W Seattle były wówczas dwa popularne punkty, gdzie zbierali się młodzi chłopcy w wieku szkolnym: delikatesy – stoisko z daniami barowymi, należące do dwóch braci skazanych później za włamania i poważne kradzieże – oraz maleńka kafejka. Jimi bywał w obydwu. Jednym z jego kolegów był wtedy James Oliver – Spotykaliśmy się tam codziennie, aby popijać syrop na kaszel, który zawierał kodeinę, a ona najlepiej podkręcała, oczywiście poza faktycznie ciężkim towarem (narkotykami). Łykaliśmy też pigułki, najczęściej benzydynę. Po kilku łykach syropu z butelki, podawanej z rąk do rąk, wracaliśmy do szkoły i kimaliśmy w klasie…
Inny szkolny
kolega James Minor zapamiętał – Jimi lubił grać kawałek Bobby'ego "Blue"
Blanda “Further On Up The Road”. Lubił
także "Lucille", pamiętam
też jak grał “Wishing Well”, “Money”, “New Dance” i “Candido”. Wszyscy
zaczynaliśmy grać na gitarach w tym samym czasie. A on mi wiele pokazał...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz