sobota, 2 lipca 2022

             …Często razem słuchaliśmy Ray’a Charlesa - jego „What’d I Say” oraz innych piosenek: „Lucille”, „Good Golly Miss Molly”, „Slippin’ & Slidin’”, “Blueberry Hill”, “Long Tall Sally”, “Johnny B. Goode”, “I’m Walking”, “Doin’ The Stroll”, czy “Walking To New Orleans”. To były przeboje naszej młodości – wspominał dalej Terry Johnson – Lubiliśmy piosenki zespołów “The Chantels” i “The Shirelles”, słuchaliśmy Presley’a. Jimi identyfikował się z artystami R&B, z Albertem Kingiem, B.B. Kingiem, Bobbym Blandem, choć co do ostatniego, nie wiedział, że on nie jest gitarzystą. Rodzice Roberta Greena byli zaprzyjaźnieni z Bobbym Blandem i Juniorem Parkerem. W innej piosence, „Let’s The Good Times Roll” Earla Kinga, Jimi szybko nauczył się partii gitarowej, ja zaś grałem na pianinie akordy. Kiedy wiele lat później słuchałem „Come On” z albumu „Electric Ladyland” to przypominały mi się nasze młodzieńcze czasy…

            Earl King, również popisujący się często na scenie grą na gitarze przełożonej za głowę, stał się wtedy kolejnym idolem młodego Hendrixa, obok bluesmana z Luizjany Eddiego "Guitar Slim" Jonesa, znanego z przeboju „The Things I Used To Do” (tę piosenkę Jimi nagra kilka lat później na jam-session w studiu. Krytyk muzyczny Joe Cushley opowiadał - Guitar Slim to był wielki showman. Nosił czerwone garnitury. Farbował włosy na czerwono. Używał 30 metrowego kabla. Podobno kiedyś wyszedł z klubu, wsiadł do autobusu i cały czas grał... Wspaniały to był przykład dla chłopaka z Seattle, zarażonego miłością do muzyki i przede wszystkim do gitary; zresztą w 1962 roku w Nashville, kiedy będzie grał z kolejnym zespołem, Jimi kupi 75-metrowy kabel do gitary, który umożliwi mu równocześnie granie i przechadzanie się wśród publiczności.         

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz