piątek, 29 lipca 2022

            Wspomniany tu Raymond Charles Robinson, nazwany "Genius" lub "Highest Priest of Soul" to kolejny wielki artysta, bardzo ważny dla młodego Jimiego Hendrixa, przez pewien czas zresztą związany z Seattle, dokąd przyjechał w marcu 1948, prosto z Florydy. ...Miasto było szeroko otwarte - wspominał 18-letni wówczas Ray - I porządnie działał przemysł rozrywkowy, choć rywalizacja była bardzo zacięta. Było wtedy wielu znakomitych muzyków, zwolnionych z armii. Mogłeś ich spotkać na ulicy, pocałowaliby ciebie w tyłek, gdybyś tylko dał im szansę... W Seattle Ray grał w klubie Rocking Chair (tym samym, w którym 6 lat wcześniej, po ślubie bawił się Al Hendrix z Lucille). Prowadził trio w stylu Nata King Cole'a, grał na fortepianie i śpiewał wraz z gitarzystą Gosadym McGee (lub McKee) oraz basistą Miltonem Garredem (lub Garrettem). W kwietniu 1949 Ray Charles nagrał pierwszą płytę "Confession Blues", odnotowaną na listach R&B, zaś dwa lata później opuścił Seattle i udał się do Los Angeles, gdzie grał na fortepianie w zespole Bumpsa Blackwella, zabierając ze sobą, liczącego zaledwie siedemnaście lat, bardzo zdolnego trębacza Quincy Jonesa, który grał też z Davem Lewisem w Mardi Gras. Blackwell zostanie potem producentem płyt Little Richarda, zaś Quincy Jones stanie się jedną z najbardziej znaczących postaci muzyki jazzowej i popu. Jego dorobek obejmować będzie mnóstwo nagradzanej muzyki filmowej, współpracę z Milesem Davisem, jak też produkcję sławnego albumu Michaela Jacksona "Thriller".

            Kiedy Ray Charles grał w Seattle, nie był jeszcze znany, największe jego sukcesy dopiero miały nadejść, przede wszystkim dzięki starym pieśniom, które opracuje w zupełnie nowatorski sposób: "I Got A Woman" (1955) oraz "What'd I Say" (1959), ta druga zresztą bardzo prędko znajdzie się w repertuarze Jimiego Hendrixa i jego zespołów. Okoliczności powstania tego drugiego przeboju wspominał jego twórca Ray Charles - Powiedziałem do dziewczyn: 'Cokolwiek zawołam, po prostu powtarzajcie za mną. Zaczęło się od linii basu, to słychać na płycie, a potem dotarliśmy do części, w której dziewczęta i ja śpiewamy razem i to trwało dość długo, tyle, by ludzie mogli sobie potańczyć. Kiedy skończyliśmy, wiele osób podchodziło do mnie i pytało: 'Gdzie mogą kupić płytę z tym nagraniem?' Następnej nocy myślałem, że musimy jeszcze raz spróbować. Graliśmy jeżdżąc od miasta do miasta i wszędzie była taka sama reakcja: ludzie szaleli. Podobał im się ten fragment, gdy dziewczęta z chórku śpiewały 'unnnh, unnh'  Ludzie sami sobie odpowiadali, o co w tym momencie chodzi... Trzeba tu dodać, że melodia piosenki "What'd I Say" Ray'a Charlesa wzięta jest z kościelnej pieśni, odwołującej się do tradycji i opartej na ewangelii (czyli "gospel"), choć w jego interpretacji słowne i muzyczne znaczenie podkreślone rytmiczną witalnością, wiązać się będzie nie z duchowym przesłaniem, a z ziemską zmysłowością. Charles zastosował istniejącą zarówno w bluesie, jak też muzyce gospel zasadę "call & response" (zawołania i odpowiedzi), dzięki czemu piosenka wyrażała ogromne emocje, podkreślane zarówno "walking" (spacerujacym) basem oraz mocno akcentowaną jego grą na fortepianie. Ray był pastorem, w podniecający odbiorców sposób wykrzykującym tekst pieśni, a dziewczęcy chórek "The Raelettes", odpowiadał w sposób wyraźnie sugerujący, że w tej pieśni chodzi o jak najbardziej "przyziemne", choć zarazem "cudowne" uczucia. To była lekcja dla Jimiego Hendrixa i jego przyjaciół w Seattle: Pernella Alexandra oraz Anthony'ego Athertona. Z niej mogli wyciągnąć wniosek, jak tworzyć zupełnie nową muzykę, hybrydę rock'n'rolla, R&B, bluesa, gospel i soulu, która powstała w ich rodzinnym mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz