Jednak, jak uważa Al, po latach nie rozumienia swego syna Jimiego, ma w końcu jakiś z nim wspólny punkt - muzykę. Widzi, że jego syn jest bardzo zaangażowany, tak jak on sam był przed laty przejęty, kiedy cały wolny czas poświęcał na tańce - Nigdy wcześniej nie grałem na saksofonie, ale zawsze lubiłem ten instrument. Lubiłem grać też na pianinie, ale powiedziałem: 'Fortepian kosztuje zbyt wiele i jest za duży, aby przenosić'. Saksofon można było po prostu łatwiej transportować. Eddie Harris był w tym czasie jednym z moich ulubionych tenorzystów, jak i Coleman Hawkins. Ludzie siedzieli na gankach domów przy East Terrace, pili piwo i nikomu nie przeszkadzał hałas jaki robiliśmy, ja dmuchając w saksofon, on zaś plumkając na gitarze. Nie miałem pojęcia o grze na saksofonie, dmuchałem szukając skal. Jimi dokuczał mi, że grałem jak ktoś, kto próbuje na fortepianie grać jednym palcem... Obaj pograją jakiś czas w duecie, ale ojciec szybko się orientuje, że nigdy nie dorówna synowi, że Jimi gra lepiej na gitarze, a on sam, grę na saksofonie nieprędko zgłębi.
...Pamiętam, kiedy dostał pierwszą gitarę - rozwijał swą opowieść
Al Hendrix - Zrobiliśmy sobie we dwóch
kameralny jam session. Kupiłem wtedy stary, zniszczony saksofon. Mieszkaliśmy w
obskurnym mieszkaniu w dość szemranej okolicy. Sąsiedzi nigdy nie skarżyli się
na hałas. Jimi grał na gitarze, a ja na saksofonie. Zalegałem z ratami za
instrument. W końcu musiałem go oddać. Wiedziałem, że Jimi jako muzyk zajdzie
dalej niż ja... Leon dopowiadał
– Jeśli chodzi o tatę, nie potrafił
zagrać niczego na swoim saksofonie... Al Hendrix wspominał później - Mieszkaliśmy w podłej okolicy, byliśmy biedni, ale ja i
Jimi graliśmy na saksofonie i gitarze. Miałem kłopoty z płaceniem rat za oba instrumenty,
pani ze sklepu powiedziała; 'Wobec tego musi pan jeden zwrócić'. 'Dobrze'
odparłem 'oddam saksofon, bo Jimi więcej zrobi ze swoją gitarą, niż ja z
saksofonem'... Jednak dzięki temu epizodowi, Jimi odkrył, że wibracje
muzyki naprawdę mogą łączyć ludzi. W bliższej wtedy relacji z ojcem stwierdził,
że muzyka jest naprawdę magiczna, że może leczyć rany i oferować inne światy.
Gitara stała się znakiem ich jedności, ojciec, chyba po raz pierwszy w życiu,
był z niego dumny. Jego syn znalazł się bliżej tajemnicy, o której Al Hendrix sam
kiedyś myślał - ale nigdy nie był tak
blisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz