wtorek, 1 października 2019

Trasa Jimiego Hendrixa z "The Monkees"


Trasa z "The Monkees" - lato 1967 roku (Tom 2 - Część II: Rozdział 7). Oto krótki fragment.
O tym jak zaczęła się historia jednej z najdziwniejszych w historii show-biznesu oraz w historii Jimiego Hendrixa tras koncertowych opowiadał w książce "Ultimate Hendrix" Chas Chandler - Siedzieliśmy w hotelu po ostatnim koncercie w Fillmore (25 czerwca - przyp. autora), kiedy Mike Jeffery zadzwonił z Nowego Jorku. Jimi i ja siedzieliśmy w moim pokoju. Mike powiedział, że ma świetne wiadomości. 'Właśnie to zrobiłem, świetna okazja, ogólnokrajowa trasa koncertowa' powiedział. 'Z kim?' spytałem. On na to: 'Z "The Monkees". 'Popieprzyło ci się dokumentnie?' odparłem. Rzuciłem słuchawką. Zapytałem Hendrixa: 'Czy chcesz zagrać przed "The Monkees"'? On na to: 'Co ten Jeffery robi!'. Jeffery nie mógł zrozumieć, dlaczego Jimi i ja byliśmy tak rozgniewani. Pomyślał, że sparowanie Hendrixa z "The Monkees" nie różniło się od tego, gdy "Herman's Hermits" koncertował z "Animalsami"... Dave Southall podał, że propozycja obejmowała aż 29 koncertów. Mitch - W pierwszym roku, każdy z nas, widział Jeffery'ego tylko dwa razy. Nigdy nie wiedziało się, co knuje lub gdzie był. A teraz po tym telefonie pomyśleliśmy: 'Ponownie zaczynamy. Po "The Walker Brothers" i Engelbercie, otrzymujemy "The Monkees"'... Noel – Jeffery nie skonsultował z nim (Chasem) tego posunięcia i występów u boku tych czterech podstawionych frajerów. Ja osobiście pomysł ten uważałem za bardzo dobry, ponieważ oni byli już znani, a my mogliśmy zdobyć ich publiczność. Poza tym mieliśmy latać ich samolotem i zatrzymywać się w eleganckich i drogich hotelach. No i gdzie tu był problem?... Podobną opinię wyraził Stan Cornyn, z firmy Warner Brothers - W tamtych czasach wszystko poza Deanem Martinem należało do jednej kategorii, a "The Monkees" i "Jimi Hendrix Experience" byli poza Deanem Martinem. Nie było więc w tym nic absurdalnego, aby ich połączyć. W końcu jedni i drudzy grali głośno...
Chandler jednak był wściekły, że Jeffery tak bardzo źle ocenił amerykański rynek muzyczny. Jeffery z kolei nie mógł zrozumieć gniewu Chandlera i Hendrixa. Wydawać by się mogło, że rewelacyjnym pomysłem było dołączenie tria Hendrixa, mało wtedy znanego w Ameryce, jeszcze bez przebojowego singla, którego debiutancki album w USA miał ukazać się dopiero 23 sierpnia, do bardzo popularnej tam grupy "The Monkees", jednej z najgorętszych wtedy gwiazd na amerykańskim rynku, grupy znanej z telewizyjnego programu i kilku przebojów. Muzyka "Jimi Hendrix Experience" nie miała jednak nic wspólnego z popem, jaki wykonywali „Monkeesi”, których koncerty gromadziły zupełnie inną, liczną, ale też dużo młodszą widownię. Średnia wieku fanów "The Monkees" wynosiła 9, w najlepszym przypadku 10-12 lat, więc na koncerty przychodzili z rodzicami. Nawet, gdyby skandalizujący występ Hendrixa im się spodobał, to rodzice mogli być nim oburzeni. Dla Hendrixa pewnie lepszym rozwiązaniem byłby wojaż po amerykańskich klubach z Ericem Burdonem i jego "New Animals". Pete Townshend w autobiografii "Kim jestem" - Biedny Jimi. Ktoś musiał donieść jego menedżerom, że "The Who" gromadzili wielką widownie podczas tournee z "Herman’s Hermits" (nieprawda!), zatem zdecydowali się go wysłać w trasę jako suport "The Monkees". Łatwo się dziś zapomina, jak wielką popularnością cieszyła się wtedy grupa; jej albumy całe lato okupowały pierwsze miejsce w zestawieniach, a seriale telewizyjne z jej udziałem(nie krzywili się na nie nawet najwięksi intelektualiści show-bizensu) także okazały się wielkim sukcesem. Mimo to niełatwo sobie wyobrazić "The Monkees" i Jimiego Hendrixa razem... No tak, ale Jeffery’emu chodziło tylko o kasę. Dla niego to był już najwyższy czas, by wykorzystać popularność Hendrixa, wywołaną jego występami na festiwalu Monterey oraz na Zachodnim i Wschodnim Wybrzeżu USA.
Więcej w drugim tomie książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" - której premiera w Ostrowie Wielkopolskim 18 października na "Jimiway Blues Festival".



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz