W tekście na okładce albumu “In The Beginning”, Ronnie Isley
napisał – Tony powiedział, że ten chłopak
był najlepszy, że grał na gitarze praworęcznej, swoją lewą ręką. Powiedział też,
że nazywa się Jimmy Hendrix, że widział go w Palm Cafe, a on w sobotę wszystkich rozłożył... Tony
powiedział, że ten chłopak - ma 15 lub 16 lat - gra lewą ręką a jest lepszy od
wielu gitarzystów praworęcznych. Odparłem: 'Ej Tony, on nie może być tak dobry'
i zacząłem wymieniać nazwiska najlepszych gitarzystów, których znałem, a Tony
powiedział: On jest lepszy od każdego z nich'... Ernie Isley uzupełnił - Kelly spytał: 'Czy jest on lepszy od tego
faceta z zespołu Jamesa Brown?' 'Tak'. 'A czy jest też lepszy od tego, którego
widzieliśmy ostatnio o drugiej w nocy w Cleveland?' 'Tak'. No więc
postanowiliśmy się z nim spotkać... Tony wie też, że tego chłopaka, Jimiego
Hendrixa można spotkać w hotelu Theresa, w pokoju 406. Jadą więc po
niego, a potem razem udają się do Palm Cafe. Wspominał Ronnie Isley - Podszedłem do muzyków na scenie i spytałem,
czy Jimi mógłby do nich się przysiąść, a oni na to: 'Nie, on za głośno gra' i
takie tam rzeczy, wiedziałem już, że zazdroszczą mu. Powiedziałem więc Jimiemu,
aby w weekend przybył do nas do domu. Mamy tam wzmacniacz i będziemy mogli
pograć. Mieszkaliśmy w Teaneck, ale nasz zespół wtedy wynajmował dom w
Englewood... Jimi odpowiada, że chętnie przybędzie, ale nie ma teraz
gitary. 'Co się stało? Gdzie jest?' pyta
Ronnie. 'W lombardzie' - pada
odpowiedź Jimiego. O'Kelly udaje się z nim pod wskazany adres. Tam rzeczywiście
gitara wisi na kołku, ale nie ma żadnej struny. Więc, w sklepie z akcesoriami muzycznymi
kupuje mu cały ich zestaw.
Stosunek braci Isley do
instrumentalistów, którzy grają w "I.B. Special", jest w tym czasie
raczej niespotykany. Sami będąc muzykami, doceniają innych, ich zdolności,
kreatywność. A poza tym uważają, że dobrze jest dać im szansę na to, aby na
koncercie coś dali od siebie - zagrali coś niestandardowo, czy swoim zachowaniem
na scenie zwiększyli zainteresowanie publiczności. Zauważył to także Jimi - Pozwolili mi na granie mojej
muzyki, bo to chyba dostarczało im więcej forsy, albo coś w tym rodzaju. Bo
większość zespołów, z którymi grałem robiła inaczej. Gdzie indziej nie pozwalano mi grać po
swojemu, jak choćby zastosować sprzężenie w “Midnight Hour” lub w czymś
podobnym... Umowa między nim a braćmi mówi, że za każdy występ na trasie
Jimi ma otrzymać trzydzieści dolarów, jak dla nieznanego muzyka to całkiem
porządna zapłata, od razu jednak prosi o dodatkowe pieniądze na porządny ubiór.
Jest jeszcze jeden dodatkowy punkt, Hendrix ma dostawać także dodatkowe
dziesięć dolarów od każdego, kto chciał, aby z nim także zagrał.
Ciąg dalszy w części czwartej
(rozdział trzeci) pierwszego tomu książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka".
Tom drugi i "resztki" tomu pierwszego można będzie nabyć na "Jimiway
Blues Festival" w Ostrowie Wielkopolskim już 18 października.
Później już tylko na spotkaniach autorskich lub przez internet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz