"The Wind Cries
Mary" to piękna piosenka Jimiego Hendrixa, trzeci jego wielki przebój.
Dziś krótko o tym jak powstał.
Sesja 11 stycznia w De
Lane Lea dobiegała końca, ale pozostało jeszcze dwadzieścia minut
zarezerwowanego wcześniej czasu. Wtedy powstała też wersja demo "The Wind Cries Mary". ...Było trochę nieporozumień związanych z
terminem sesji tej piosenki - zauważyli Gary Geldeart i Steve Rodham w
pracy "Jimi Hendrix. The Studio Log" - podawana jest też
data 17 stycznia. Wyjaśnił to Chas Chandler - Nagrywaliśmy stronę "B" do "Purple Haze" ("51st Anniversary"), w studiu pozostało nam wolne dwadzieścia
minut. Nie mieliśmy nic więcej do roboty. Wtedy Jimi zaproponował piosenkę,
jaką napisał po kłótni z Kathy Etchington. Nie chciał, żeby wiedziano o kogo
chodzi, więc zmienił imię na Mary. Napisał piosenkę poprzedniej nocy,
siedzieliśmy razem. Spytałem: 'Dlaczego nie pokazujemy jej Mitchowi i Noelowi?
Niech usłyszą'. Wszedł do studia. Mitch i Noel zagrali piosenkę raz i jak
pamiętam, bardzo mi się podobała... Eddie
Kramer - Jimi pokazał chłopakom 'Takie są
akordy'. Na co Mitch i Noel powiedzieli tylko: 'OK, OK'. Tak właśnie było. 'A
co z tym dźwiękiem? Bang! Nagrajmy to'... Noel - Myśmy tego nawet nie próbowali. W "The Wind Cries Mary"
Jimi zagrał tylko melodię, a ja jako gitarzysta od razu załapałem o co chodzi,
poczuliśmy klimat piosenki i było po sprawie. Nie spieszyliśmy się, ale
wiedzieliśmy, że powinniśmy to nagrać w miarę szybko. Daliśmy sobie radę -
gitara, bas i perkusja. Po pierwszym ujęciu Chandler powiedział: 'Mamy to'... Chas - Do "The Wind Cries
Mary" Mitchell i Redding na
sesjach nagraniowych nie mieli nic do powiedzenia. Wprawdzie coś sugerowali,
ale Jimi i ja, zanim weszliśmy do studia, wykonywaliśmy już sporo pracy. Aranżacje
piosenek były zawsze dobrze przemyślane. Także układ akordów i to zanim Noel i
Mitch cokolwiek poznali... Jimi - Nigdy nie robiliśmy więcej niż pięć lub sześć
podejść w studiu nagraniowym, czas był zbyt drogi...
Chas - Do tej chwili najwięcej czasu w studiu, cztery godziny, zajęło "Purple Haze". Jednak nawet wtedy musiałem zbierać
pieniądze, aby zakończyć to wszystko w studiu Olympic... Eddie Kramer - Myślę,
że jest to hołd nie tylko dla Chasa, który był w stanie wyciągnąć piosenkę od
Jimiego i powiedzieć mu: 'Hej, to jest dobre. Zróbmy to', ale przede wszystkim
hołd dla Jimiego i jego umiejętności jako świetnego muzyka, który przyciąga
innych i mówi: 'Och, mamy 20 minut? A co z tym brzmieniem? Jest! Nagrajmy
to'... Chas - Jimi nie wyszedł jednak
ze studia. 'Mam dobry pomysł na nakładkę' - powiedział. Więc wrócił i grał
"między", jak to nazwał, tym, co już nagrał. Nawet nie wrócił do
pokoju kontrolnego po tym, jak dołożył drugą gitarę. Powiedział: 'Mam inny
pomysł. Czy mogę to zrobić?' Powiedziałem: 'Tak!' Odtworzono mu więc nagranie, a
on zagrał znów na innej gitarze. Nałożył na siebie cztery lub pięć dodatkowych
nakładek, ale wszystko zostało zrobione w dwadzieścia minut. Wszystko
perfekcyjnie ułożone. To mnie zadziwiało. To był nasz trzeci singiel...
Eddie Kramer - Pod swoim głównym wokalem,
Jimi delikatnie gra na gitarze rytmicznej, zawsze musiał mieć gitarę, by nabrać
pewności siebie i śpiewać. Bardzo delikatnie w tle. W tym nagraniu, gra też na
gitarze prowadzącej. Słychać jego ręce poruszające się po strunach. Możesz
usłyszeć, jak niemal wbijają się w nuty. Wspaniale. A on wciąż gra na gitarze
rytmicznej, razem z tą drugą gitarą...
Więcej w tomie drugim książki "Jimi
Hendrix Szaman Rocka" (Cz.I: Rd.23) - premiera już za dziewięć dni
w Ostrowie Wielkopolskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz