czwartek, 10 października 2019

The Wind Cries Mary


"The Wind Cries Mary" to piękna piosenka Jimiego Hendrixa, trzeci jego wielki przebój. Dziś krótko o tym jak powstał.
Sesja 11 stycznia w De Lane Lea dobiegała końca, ale pozostało jeszcze dwadzieścia minut zarezerwowanego wcześniej czasu. Wtedy powstała też wersja demo "The Wind Cries Mary". ...Było trochę nieporozumień związanych z terminem sesji tej piosenki - zauważyli Gary Geldeart i Steve Rodham w pracy "Jimi Hendrix. The Studio Log" - podawana jest też data 17 stycznia. Wyjaśnił to Chas Chandler - Nagrywaliśmy stronę "B" do "Purple Haze" ("51st Anniversary"), w studiu pozostało nam wolne dwadzieścia minut. Nie mieliśmy nic więcej do roboty. Wtedy Jimi zaproponował piosenkę, jaką napisał po kłótni z Kathy Etchington. Nie chciał, żeby wiedziano o kogo chodzi, więc zmienił imię na Mary. Napisał piosenkę poprzedniej nocy, siedzieliśmy razem. Spytałem: 'Dlaczego nie pokazujemy jej Mitchowi i Noelowi? Niech usłyszą'. Wszedł do studia. Mitch i Noel zagrali piosenkę raz i jak pamiętam, bardzo mi się podobała... Eddie Kramer - Jimi pokazał chłopakom 'Takie są akordy'. Na co Mitch i Noel powiedzieli tylko: 'OK, OK'. Tak właśnie było. 'A co z tym dźwiękiem? Bang! Nagrajmy to'... Noel - Myśmy tego nawet nie próbowali. W "The Wind Cries Mary" Jimi zagrał tylko melodię, a ja jako gitarzysta od razu załapałem o co chodzi, poczuliśmy klimat piosenki i było po sprawie. Nie spieszyliśmy się, ale wiedzieliśmy, że powinniśmy to nagrać w miarę szybko. Daliśmy sobie radę - gitara, bas i perkusja. Po pierwszym ujęciu Chandler powiedział: 'Mamy to'... Chas - Do "The Wind Cries Mary" Mitchell i Redding na sesjach nagraniowych nie mieli nic do powiedzenia. Wprawdzie coś sugerowali, ale Jimi i ja, zanim weszliśmy do studia, wykonywaliśmy już sporo pracy. Aranżacje piosenek były zawsze dobrze przemyślane. Także układ akordów i to zanim Noel i Mitch cokolwiek poznali... Jimi - Nigdy nie robiliśmy więcej niż pięć lub sześć podejść w studiu nagraniowym, czas był zbyt drogi...
Chas - Do tej chwili najwięcej czasu w studiu, cztery godziny, zajęło "Purple Haze". Jednak nawet wtedy musiałem zbierać pieniądze, aby zakończyć to wszystko w studiu Olympic... Eddie Kramer - Myślę, że jest to hołd nie tylko dla Chasa, który był w stanie wyciągnąć piosenkę od Jimiego i powiedzieć mu: 'Hej, to jest dobre. Zróbmy to', ale przede wszystkim hołd dla Jimiego i jego umiejętności jako świetnego muzyka, który przyciąga innych i mówi: 'Och, mamy 20 minut? A co z tym brzmieniem? Jest! Nagrajmy to'... Chas - Jimi nie wyszedł jednak ze studia. 'Mam dobry pomysł na nakładkę' - powiedział. Więc wrócił i grał "między", jak to nazwał, tym, co już nagrał. Nawet nie wrócił do pokoju kontrolnego po tym, jak dołożył drugą gitarę. Powiedział: 'Mam inny pomysł. Czy mogę to zrobić?' Powiedziałem: 'Tak!' Odtworzono mu więc nagranie, a on zagrał znów na innej gitarze. Nałożył na siebie cztery lub pięć dodatkowych nakładek, ale wszystko zostało zrobione w dwadzieścia minut. Wszystko perfekcyjnie ułożone. To mnie zadziwiało. To był nasz trzeci singiel... Eddie Kramer - Pod swoim głównym wokalem, Jimi delikatnie gra na gitarze rytmicznej, zawsze musiał mieć gitarę, by nabrać pewności siebie i śpiewać. Bardzo delikatnie w tle. W tym nagraniu, gra też na gitarze prowadzącej. Słychać jego ręce poruszające się po strunach. Możesz usłyszeć, jak niemal wbijają się w nuty. Wspaniale. A on wciąż gra na gitarze rytmicznej, razem z tą drugą gitarą...
Więcej w tomie drugim książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" (Cz.I: Rd.23) - premiera już za dziewięć dni w Ostrowie Wielkopolskim.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz