czwartek, 15 lutego 2024

            Jednym z zespołów grających wtedy rodzącą się dopiero muzykę jazz-rockową była grupa "Jeremy & The Satyrs". Zdarzyło się również, że kiedy występują w Café Au Go Go, dołącza do nich Jimi. Mike Mainieri, wibrafonista "The Satyrs" wspominał - To było jak z Milesem Davisem. Czuło się, że jesteś obok kogoś genialnego, kogoś, kto robi coś naprawdę oryginalnego. Nikt ci tego nie musiał mówić, wiedziałeś od razu. Wtedy było to normalne, że słuchało się muzyki, nigdy nie wiedząc w którą pójdzie stronę. I, co trzeba dodać Jimi, miał wpływ na młodych jazzmanów. Chciałem grać tak głośno i tak odkształcać nuty, jak on to robił. Miałem echoplex i starałem się znaleźć sposób na wibracje. Tak, to były ekscytujące czasy... Dodawał Bob Kulick - Kiedy Jimi grał na gitarze za plecami, czy też z nią nurkował, dokumentnie załatwiał publiczność. Nawet sposób, w jaki operował przełącznikiem - skręcając dźwięki basowe i podkręcając soprany otrzymywał efekt wah-wah - to było zupełnie wyjątkowe. Widziałem, że Jimi używał Fender Dual Showmans, Twin Reverb i Bassmans. Ponieważ często grał zębami, potrzebował, by jego dźwięk był bardziej śpiewny. Zawsze używał większej głośności i wydłużania dźwięku. Czasem połączył razem dwa wzmacniacze, miał dwa pokrętła fuzz-boxu. Ponieważ używał mocno tremolo, więc gitara często się rozstrajała. Kompensował to wyginając struny, albo zwalniał wysokie struny, co było złe. Był jednak świadomy tonalności i podkładu...33 Jak więc widać, droga Jimiego do wzmacniaczy Marshalla, które będzie potem stosował, prowadziła metodą eliminacji. W 1961 i 1962 roku w Tennessee, używał wzmacniacza Silvertone z szafą 2x12, ale na koncerty najczęściej pożyczał inne wzmacniacze. Od 1965, także w roku następnym używał wzmacniacza Fender Twin Reverb. Bob Kulick pamiętał - Używał małego, na dwa przełączniki fuzz-boxa, a czasem łączył ze sobą dwa wzmacniacze, aby uzyskać większą głośność i podtrzymanie dźwięku (sustain)...          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz