Nic dziwnego, że Hammond od razu orientuje się, że Jimmy James, bo tak się ten facet przedstawi, jest dla niego idealnym gitarzystą solowym. Zatem po skończeniu przez niego seta wchodzi na scenę i z nim rozmawia. Jak się okazuje, zna nie tylko ten jego album, z którego wykonuje kilka utworów, ale też wie wiele więcej. Zagrał teraz kilka utworów, żeby oddać mu hołd. Junior wspominał dalej - Wiedział kim jestem. Był inteligentnym chłopakiem i na swój sposób wyrafinowanym. Wiedział, co lubi i czego chce - myślę, że wiedział, iż inni o tym też wiedzą. Zachwyciła mnie jego intensywność oraz fakt, że miał taką postawę, nie był w końcu młodym chłopakiem, który o niczym nie ma pojęcia, lecz przyszedł z bardzo wyrafinowanej sceny. Na swoim albumie grałem tematy Watersa i Wolfa, a on przyznał, że poznał je właśnie stąd. Jestem pewien, że coraz bardziej je poznawał, bo sam powiedział: 'Och, to zaczerpnąłem od Muddy'ego Watersa, a to od Howlin' Wolfa', co mogłem jeszcze zrozumieć. Ale najbardziej, jak przyznał, zainspirowała go gra na gitarze Robbiego Robertsona... Zapewne Hammond dumny był z tych słów Hendrixa, choć nie były one, czego wtedy jeszcze nie wiedział, prawdziwe, gdyż ten poznany dopiero co gitarzysta od lat znał utwory Watersa z oryginalnych płyt. Jimi zresztą przyznał to później Valowi Wilmerowi – Lubiłem Muddy'ego, kiedy miał w składzie tylko dwie gitary, harmonijkę i bęben basowy. Kawałki takie jak “Rollin’ And Tumblin’”, który szczególnie lubiłem, miały prawdziwie prymitywne brzmienie...
Grający
bluesa z akompaniamentem instrumentów akustycznych, John Hammond doskonale
pasował do atmosfery klubu Gaslight, w którym w tym czasie dominowała
muzyka akustyczna - folk oraz tradycyjny blues. Jednak coraz chętniej zaczął
używać elektrycznej gitary, wykonując takie utwory, jak choćby Jimmy'ego Reeda "Bright Lights Big City",
utwór, który znalazł się także w repertuarze Hendrixa. Uważał więc, że jego
elektryczna gitara może stać się dla niego ciekawym dodatkiem. Poza tym, do
momentu, gdy poznał Jimiego, Juniorowi wydawało się, że zna dogłębnie bluesa,
poważnie go przecież studiował, a biorąc pod uwagę wiedzę w tym zakresie swego
ojca, można powiedzieć, że był drugim już w rodzinie Hammondów pokoleniem
bluesowym. Jednak poznany wtedy Hendrix bije go na głowę, umiejętnościami
technicznymi, znajomością bluesa i przede wszystkim jego wyczuciem. ...To był wielki, naprawdę wielki bluesman -
potwierdzi to inna znakomitość tej muzyki John Lee Hooker, nagrywając za
kilkadziesiąt lat utwór Hendrixa "Red
House".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz