niedziela, 1 września 2019

Tom 2 - Część I: Rozdział 11


Zarówno wiosną 1967 roku, jak i pół roku wcześniej, jesienią 1966 roku, Bag O’Nails należał do najmodniejszych dyskotek Londynu. Dlatego właśnie w tym miejscu, 25 listopada 1966 roku, Chas zaprosił na przyjęcie miejscowych łowców talentów, organizatorów, promotorów, menedżerów i reporterów. ...Dziennikarze mogli spotkać się z nim twarzą w twarz - wspominał - Mimo, że stworzyliśmy jego image jako złoczyńcy (Dzikiego Człowieka z Borneo - przyp. autora), z natury był on łagodnym człowiekiem, a nawet wymyśliliśmy, żeby się uśmiechał, wtedy wyglądał dość sympatycznie. Kiedy zrozumiałem, że prasa będzie zdezorientowana sprzecznościami, jak wszyscy i to da jej materiał do pisania, przestałem się martwić. Jimi był teraz jak enigma - był, czy nie był paskudny?...
            Zaplanowane przez Chandlera wydarzenie było ostatnim krokiem w jego strategii, aby pokazać Hendrixa ważnym ludziom show-biznesu. Noel - Bez pomocy naszego drugiego "Niewidzialnego Menedżera", Mike’a, Chas sprzedał gitary i zebrał wystarczającą ilość pieniędzy na zorganizowanie przyjęcia w mieszczącym się w Soho, bardzo popularnym klubie Bag O'Nails, Johna i Rika Gunnellów... Mimo wszystko, praca w show-biznesie to był wtedy hazard, do tego z odrobiną desperacji. Chas - Zaprosiłem wszystkich promotorów, żeby spróbowali załatwić mi trochę koncertów, wszystkich, którzy pomogli by mi go wylansować. Jimi zagrał wtedy w Bag i Phillip Hayward, który kręcił się po różnych klubach, spytał czy mógłby on za dwadzieścia pięć funtów zagrać przed występami "New Animals"... Jimi i Eric wtedy bardzo się zaprzyjaźnili, połączyła ich nowa psychodeliczna muzyka rockowa oraz zamiłowanie do używania życia.  



Keith Altham, dziennikarz New Musical Express, był od dawna zaprzyjaźniony z Chandlerem. Poznali się jeszcze w czasach, gdy zespół "The Animals" przeprowadził się z Newcastle do Londynu i podbijał listy przebojów. Altham - To była pora lunchu i pamiętam, że kiedy schodziłem do piwnicy, pomyślałem: 'Jest tak piękny dzień, czy naprawdę chcę tu być?' Oni weszli i w tym małym klubie bardzo głośno grali. Jimi był nieprawdopodobny i przytłaczający. Wiedziało się, że dzieje się coś specjalnego, wiedziało, że facet jest genialnym gitarzystą, ale myślałem, że może to było trochę zbyt mądre, ten facet powinien być w awangardowej grupie jazzowej, czy coś w tym stylu, chociaż to co grał przerażało i oczywiście było bardzo rockowe... Keith Altham zdecydował, że usłyszał już wystarczająco wiele – Byłem już w drodze do wyjścia, kiedy wystartowali z "Wild Thing", to mnie totalnie kopnęło. To, co Hendrix robił z podstawowymi, bardzo prostymi akordami, było tak niezwykłe. Wróciłem i usiadłem, naprawdę mnie to dopadło, pomyślałem: 'To, co ten facet robi jest z innej planety. Och, będzie supermega gwiazdą'... Altham od razu mógł przyznać, że Hendrix był "genialnym gitarzystą". Obawiał się jedynie, czy nie jest on zbyt błyskotliwy i czy jego muzyka na brytyjską scenę, czy na jakikolwiek rockowy lub popularny rynek, nie jest zbyt zaawansowana. Keith Altham – Opuścił scenę, gitara leżąc na deskach nadal grała. Z perspektywy czasu wydaje się to idiotyczne, ale tanie sztuczki sceniczne były niezbędne w celach promocyjnych. Najpierw trzeba było przyciągnąć uwagę mediów, żeby ktoś cię zauważył... 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz