Płonącą gitarę Jimiego Hendrixa
na festiwalu w Monterey zapewne znają wszyscy (z filmów, książek, artykułów
prasowych i opowieści). Dziś o wcześniejszym spaleniu przez niego gitary. 31
marca 1967 roku, na inaugurację wiosennej trasy, w której główną gwiazdą miał
być zespół "The Walker Brothers", a obok "Jimi Hendrix
Experience" wystąpili także Engelbert Humperdinck i Cat Stevens. Zatem krótki
fragment z Rozdziału 20 Części I, Tomu drugiego książki "Jimi Hendrix Szaman
Rocka". Zapraszam.
W Astorii zbliżała się pora pierwszego na tej trasie pokazu
"JHE". Opowiadał Chas Chandler – Siedzieliśmy
w garderobie, próbując wymyślić jakiś nowy numer do występu. Chyba to Keith
Altham rzucił pomysł podpalenia gitary. Jimi miał kawałek zwany „Ogień” („Fire”)... Jimi - Zasugerowali, że
dla grupy będzie to dobre, jeśli bym zrobił coś naprawdę spektakularnego na
scenie, bo to pomoże naszej popularności. Gdyby ktoś na scenie ściągnął
spodnie, to potem powinien się odwrócić i pokazać publiczności swoje
uśmiechnięte policzki. Ale mnie to nie interesowało. Słyszałem też, że jakiś
facet przed publicznością wyciągnął swojego "ptaszka", chłostał i
uderzał go. Nie chciałem zrobić czegoś takiego... Keith Altham - Czy wyobrażacie sobie jak po Hendrixie
występuje Humperdinck? Dyskutowaliśmy o tym, co chłopcy mogliby zrobić tej nocy
na scenie, by zdobyć nagłówki i przyciągnąć uwagę ludzi. Chas rzucił pytanie:
'Jak możemy przyciągnąć uwagę? Zrobić sobie reklamę?'. Tego wieczoru
przychodzili dziennikarze, powiedziałem: 'Nie możecie rozbijać sprzętu, bo to
robi "The Who". Jimi na to: 'Może mógłbym rozwalić słonia?' Miałem
zapalniczkę Varaflame i powiedziałem: 'Co by się stało, gdybyś podpalił swoją
gitarę?' W pewnym sensie powiedziałem to jako żart. Wiedziałem, że taka gitara
by się nie zajęła. Solidny korpus nigdy się nie zapali. Zapadła cisza. Chas
powiedział: 'To nie jest zły pomysł, jeśli użyje benzyny do zapalniczek, która
szybko się spali'. Spojrzał na Gerry'ego Stickellsa i powiedział: 'Skocz po
benzynę do zapalniczek'. Potem wykonaliśmy kilka eksperymentów w garderobie. To
działało...
Keith Altham przypomniał sobie, iż przed paroma
laty słyszał o podpaleniu instrumentu na scenie w Ameryce przez Jerry'ego Lee
Lewisa, który wylansował "Great
Balls Of Fire". Historię tę, opisali Johnny Black w artykule "New
King In Town Black" w
miesięczniku Mojo (luty 2005) oraz
Ryszard Wolff w "Wielka rockowa demolka" w magazynie Focus
Historia (118) - Pewnego dnia
(pod koniec lat pięćdziesiątych (dokładnie w 1958 - przyp. autora) po sprzeczce za kulisami o to, kto ma
zagrać na koniec, jako gwiazda, Jerry Lee postanowił zgodzić się, że wystąpi
przed Chuckiem Berrym, ale potajemnie przygotował się, aby go przyćmić. Lewis w
trakcie wykonywania swego wielkiego przeboju wlał benzynę do środka fortepianu
i podpalił zapałką. 'Spaliłem go dokumentnie. Chciałem zobaczyć, co zrobi ten
skurczysyn. Organizatorzy nie pozostawili mi wyboru, nakazując mi grać przed
Chuckiem. Nie taka była umowa'. 'Jak to zrobiłeś' zapytał Robert Palmer,
amerykański pisarz, muzyk i producent, robiący wywiad w 1978 roku dla gazety New York Times. 'Zabrałem ze sobą
butelkę coca-coli, którą napełniłem benzyną' opowiadał Jerry Lee Lewis. 'Nie
spodziewałem się jednak, że fortepian będzie palił się tak dobrze. Mówili
potem, że pokazałem Berry'emu, jak wygląda piekło'...
Więcej w tomie drugim książki "Jimi
Hendrix Szaman Rocka". Można ją już zamawiać -
pajak.book@gmail.com - nakład niestety niewielki, a dostępna będzie tylko w
internecie lub na spotkaniach autorskich.
Przy okazji zapraszam także do odwiedzenia dwóch innych
blogów po polsku, poświęconych Jimiemu Hendrixowi:
https://jimihendrixblaskkomety.blogspot.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz