niedziela, 29 września 2019

Cafe Wha?


Dziś powracam do tomu pierwszego książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka".
Wiosną 1966 roku Hendrix trafił w Nowym Jorku do dzielnicy Greenwich Village, gdzie była kawiarnia Cafe Wha?
Dla turystów oraz dla tych, którzy w 1966 roku z bliska chcieliby usłyszeć jakąś autentyczną muzykę lub poezję, MacDougal jest główną ulicą w Greenwich Village. Poniżej Washington Square Park, gdzie przecinają się MacDougal i West 3rd Street, zaczynał się dla nich szlak prowadzący przez Bleecker Street do La Guarda Place i południowej części kampusu mieszkalnego Uniwersytetu Nowojorskiego. Szlak, przy którym w kawiarniach, klubach i restauracjach, można było się napić, coś zjeść, posłuchać muzyki i zobaczyć znane osobistości kultury. Wśród wielu kawiarni, klubów i sklepów odwiedzanych wówczas przez wielkie tłumy, na rogu McDougal i Minetta Lane, w suterenie najbardziej uczęszczanego gmachu przy MacDougal Street 115, znajdowała się (i do dziś znajduje) - Cafe Wha?, jak zanotował Robert Shelton, kronikarz Dylana - W tym czasie jedno z najgorętszych miejsc...
W 1966 roku, jest to już miejsce, w którym zobaczyć można bardzo różne artystyczne prezentacje. Jak zapamiętał Dylan - Dzienny program artystyczny Cafe Wha? to było istne mydło i powidło: komik, brzuchomówca, zespół grający na stalowych bębnach, poeta, facet udający kobietę, duet śpiewający szlagiery z Broadway’u, magik z królikiem w kapeluszu, hipnotyzer w turbanie, człowiek strojący miny – występował tu każdy, kto chciał się przebić… Ciemność wnętrza kawiarni rozjaśniają wtedy tylko zapalone świece ustawione na stołach w niebieskich szklanych pojemnikach, a widzowie są raczej tolerancyjni i wyrozumiali dla artystów, jak zauważył David Henderson - łatwo wybaczając im ewentualne potknięcia... Bo też może tu bowiem wystąpić każdy, kto ma odwagę wstać od stolika i wejść na scenę. Jednym słowem, mogą to być absolutni debiutanci. ...Każdy mógł wyjść na scenę i spróbować swoich sił - dodawała Janice Hargrove, wówczas kelnerka w klubie - większość grała, powiedzmy, tak sobie... Wszyscy jednak zdawali sobie sprawę z tego, że jeśli zostaną przez widzów i menedżera dobrze przyjęci, mogą otrzymać angaż na najbliższy wieczór i wystąpić już za pieniądze, raczej wtedy niewielkie, bo ceny w klubie nie są wygórowane, a poza tym, przy jednym posiłku, jednym drinku, czy samej kawie można było spędzić tu cały wieczór. Zwykle, jak napisał Charles Cross - Kupowano "zielonego tygrysa" za 70 centów, czyli wodę sodową z limonką... Jedynie w weekendy za wstęp do klubu trzeba było zapłacić dolara. Portier Tex, stając wtedy w drzwiach Café Wha? zaprasza do wejścia przechodzących ulicą turystów. Klientów zaś stanowią ci, co przychodzą w tygodniu, aby posłuchać, a może też odkryć młode talenty oraz przede wszystkim turyści, tacy, co nie mają zbyt wiele pieniędzy na wejście do bardziej ekskluzywnych i co oczywiste droższych miejsc, typu Figaro, czy Fat Black Pussycat, gdzie można przysłuchać się intelektualnym dyskusjom znanych artystów i poetów, a po pobycie w Village, chcieliby się tym przed znajomymi pochwalić. Richie Havens opowiadał, że - Cafe Wha? to było jedno z niewielu miejsc nastawionych na zarobek, wyciąganie pieniędzy z kieszeni ludzi, zwłaszcza turystów. Już w godzinach popołudniowych napływały tłumy, a po północy było pełno. To miejsce omijało naprawdę niewielu turystów... I właśnie o różnorodne atrakcje dla turystów i łowców talentów dba właściciel Wha? Manny Roth, regularnie udostępniając małą scenę klubową młodym wykonawcom.

Więcej w tomie pierwszym książki "Jimi Hendrix Szaman Rocka" - Część IV: Rozdział 14.
Tom pierwszy (jest jeszcze kilka egzemplarzy) oraz drugi niebawem można będzie zamówić - pajak.book@gmail.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz