Brian Auger opowiedział jeszcze jedną historię o tym co się wówczas
wydarzyło - Kończyliśmy nasz set, gdy
Jimi opuszczał klub. Poszedł schodami do góry, na parter i nagle usłyszeliśmy
jakiś hałas. Jego dziewczyna zbiegła wołając: 'Brian ratuj Jimiego! Jest tam
kilku facetów, którzy go napadli'. To naprawdę w Londynie zdarzało się wtedy
bardzo rzadko, nikt nikogo nie zaczepiał z powodu koloru skóry. Zawołałem
naszego technicznego i z kilkoma chłopakami pobiegliśmy do góry. Tam zobaczyliśmy
czterech potężnych białych facetów, rugbistów z RPA. Krzyczeli do Jimiego:
'Chodź tu czarnuchu'. Było nas wielu, więc, gdy powiedzieliśmy im: 'Spadajcie',
oni zatrzymali taksówkę, wsiedli do niej i odjechali. Nigdy wcześniej się z
czymś takim w Londynie nie spotkałem... Auger miał rację, jak twierdzili
uczestnicy tamtych wydarzeń, w Londynie nie było wtedy wielu czarnych, a muzycy
amerykańscy o takim kolorze skóry, nie tak, jak w swojej ojczyźnie Stanach
Zjednoczonych, nigdy nie spotykali się z przejawami rasizmu, czy nietolerancji.
Wręcz przeciwnie - uważano ich za lepszych, bo przybyli z ojczyzny bluesa i
soulu, stylów tak wtedy w Anglii szanowanych, wręcz przez miejscową publiczność
uwielbianych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz