Ta letnia trasa w 1966 roku po Ameryce Północnej, rozpoczęła się jeszcze w czerwcu na Hawajach, na niej "Animalsi" występują wcale nie jako główna gwiazda, lecz jako partner popularnej wśród młodszych odbiorców, innej brytyjskiej, bardziej popowej grupy "Herman's Hermits". Zresztą ta trasa ma być pożegnaniem starego składu "The Animals", choć fanów w Anglii powiadomi o tym dopiero 30 lipca pismo Disc And Music Echo w artykule zatytułowanym od słów wokalisty: 'Eric Burdon - opuszczam ten zespół'...
Burdon ma naprawdę
nowe pomysły, chce nagrywać muzykę rockową, odchodzącą od R&B i bluesa w
stronę psychodelicznego rocka z Zachodniego Wybrzeża. Ze starych
"Animalsów" ma z nim pozostać jedynie perkusista Barry Jenkins, który
parę miesięcy wcześniej zmienił Johna Steela. Chas Chandler wie, że w tym nowym
zespole nie będzie dla niego miejsca, sam zresztą jest już zmęczony zarówno
życiem w drodze, jak też kłótniami, które są wynikiem ambicji Erica oraz
podziałem w zespole, na tych co piją alkohol, do nich się sam zalicza i na
tych, co biorą narkotyki (Eric i Hilton Valentine - gitarzysta). Po powrocie do
Anglii Chandler ma zamiar zostać producentem płytowym, odkryć jakiegoś
nieznanego młodego muzyka i zająć się jego karierą. Ma przecież także
doświadczenie w studiu, obserwował bowiem Mickiego Mosta, który nagrał
największe przeboje "The Animals", z "House Of The Rising Sun" na czele, widział też, co
wyczynia z nimi Mike Jeffery, menedżer zespołu, wielki cwaniak i krętacz. Chas
spodziewa się, że ta decyzja przyniesie mu większe pieniądze i nowe zajęcie
będzie mniej wyczerpującym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz