Powróćmy jednak do tamtego historycznego spotkanie Chandlera z Hendrixem. ...Jak porozmawialiśmy - dodawał Chas Chandler - on znowu poszedł grać. Oczywiście nie grał jeszcze tak, jak później z "The Experience", lecz już wtedy było to, co się potem odkryło. Grał bluesa, ale nie śpiewał. Był niezadowolony ze swego głosu, w ogóle nie chciał śpiewać. Jego jedyną troską były wzmacniacze... Mike Bloomfield potwierdzał - Jimi powiedział Chasowi, że boi się śpiewać. A Chas odparł : ‘Olej to. Twój głos jest OK. i wystarczająco dużo robisz z gitarą, żeby nie martwić się swoim głosem’...
Hendrixa słowa
Chasa zaskakują ogromnie. Dotąd nikt tak do niego i o nim nie mówił, choć
słodkie i miłe słowa padały już z ust niejednego faceta, którego dotąd spotkał,
od menedżerów poczynając, a na liderach zespołów, w których grał, kończąc. Jak
wówczas wielu Amerykanów, nigdy nie był poza ojczystym krajem (z wyjątkiem
Vancouver w Kanadzie, gdyż Hawaje, na których odbywały się ćwiczenia 101
Dywizji, są częścią USA), oczywiście nie miał zupełnie pojęcia gdzie ta Anglia
jest. Jego tylko interesowała muzyka i trochę tę angielską muzykę już znał. Po
części dzięki Lindy Keith, która puszczała mu swoje ulubione angielskie płyty,
po części zaś z radia i sklepów, w których sam zaopatrywał się w nagrania. Znał
oczywiście także dorobek Chandlera i "Animalsów". Ale nie miał
zupełnie pojęcia, jak Chandler chce zrealizować to, o czym mu mówił.
Co zaś do kontraktu, jak wspominał Chas
Chandler - Jeszcze zanim go usłyszałem,
byłem przekonany, żeby coś z nim zrobić. Trochę bowiem rozmawialiśmy zanim
zaczął grać w klubie, pamiętam, że pomyślałem wtedy: 'Ten dziki chłopak może
być popularniejszy od Jaggera!' A potem usłyszałem jak zagrał "Wild Thing" i "Like
A Rolling Stone", a kiedy zagrał
"Hey Joe", byłem już pewien swojej decyzji. Gdy
przekonałem Jimiego, że wzmacniacze można kupić w Anglii, wyglądał na
przekonanego, żeby wyjechać ze mną. Usiadłem razem z Jimim i rozmawialiśmy. On
miał około dwudziestu trzech lat, to było w 1966 roku - ja dwadzieścia osiem...