Obok wspomnianego tria Dave’a Lewisa, najsławniejsze w Seattle były wtedy grupy „The Playboys” (z wokalistą Ronem Holdenem i basistą Billem Eisimingerem, z którym czasem będzie jamował Hendrix, będzie też grał z nim w grupie "The Stags") oraz „The Frantics” i „The Checkers” (z Eisimingerem, niewidomym pianistą Mikem Mandellem i znakomitym gitarzystą Joe Johansenem).
Człowiekiem, który
dał chyba największy impuls lokalnej społeczności muzycznej był gitarzysta Rich
(Rick) Dangel. Urodził się w Teksasie w tym samym roku co Jimi Hendrix, jego
ojciec służył w marynarce wojennej USA, stąd też co jakiś czas przenosił się z
rodziną z jednego ośrodka do drugiego i z szaf grających, w amerykańskich
klubach wojskowych, poznał wiele płyt R&B. Wcześnie zaczął grać na gitarze,
a w 1958 roku w Tacoma, gdzie mieszkał założył rock'n'rollową grupę "The
Wailers," której nagranie "Tall
Cool One", w czerwcu 1959 roku trafiło na ogólnokrajowa listę
singlowych przebojów. W lipcu następnego roku ten sukces powtórzył inny zespół
z Tacoma, "The Ventures" instrumentalnym utworem "Walk - Don't Run". Rich Dangel z "The Wailers"
nagrał "Louie Louie" w
1960 r. i tę wersję niemal dokładnie skopiowała grupa "The Kingsmen",
robiąc z tego wielki przebój. Wspomniałem już, że "Louie Louie" - to najbardziej charakterystyczny utwór
dla tego regionu. Taneczny rytm i brudne brzmienie, będące wynikiem korzystania
z marnego sprzętu nagłaśniającego, maksymalnie podkręconego. Jak zapamiętał
Jerry Miller (potem grał w grupie "Moby Grape") - Naprawdę podcinaliśmy głośniki wysokotonowe,
owijaliśmy je ręcznikami i wbijaliśmy wykałaczki w głośniki basowe, żeby
uzyskać brudne brzmienie... Kiedy Dangel przeniósł się do Seattle i opuścił
tamten zespół, zaczął tu w klubach grać jazz wraz z Larrym Coryellem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz