Ma rację Jimi Hendrix, że najlepszą formą jego zgrania z nowym zespołem są najpierw próby, a następnie załatwione przez Jamesa Thomasa występy. Pierwszy z nich odbywa się na przyjęciach u Waltera Greena i Johnniego Jenkinsa na 21st Avenue, następny niedaleko Madison Street, na wieczorku tanecznym w Polish Hall na 18th Street 1714, za co otrzymują 65 (lub jak stwierdził Robert Green aż 125) dolarów. Oba koncerty były wielkim sukcesem, wszyscy oszaleli, kiedy usłyszeli "Searchin'" i "Yakety Yak", dwa przeboje z repertuaru bardzo wtedy popularnej grupy "The Coasters". Granie dla publiczności jest zresztą dla Jimiego najlepszą nauką, jak powinien wyglądać występ. Jego sława, a także popularność zespołu, w którym wtedy gra, czyli "The Rocking Kings", wzrasta, gdy po przesłuchaniu otrzymuje propozycję występów w weekendy w legendarnym klubie Birdland przy Madison i 22nd Street. Wprawdzie za koncert Jimi dostaje jedyne dwa dolary, ale co najważniejsze, za darmo może oglądać występy innych muzyków i gwiazd, które przybyły do Seattle. Trzymając swoją gitarę na kolanach podziwia więc Hanka Ballarda i jego zespół "The Midnighters". Wita się też z Brucem Lee, o czym opowiadał Denny Rosencrantz, absolwent Garfield - Stało sie to na Imperial Lanes przy Rainer Avenue. Poznali się w kręgielni, gdzie Lee staczał walki i był już znany w Seattle. Jimi uścisnął mu rękę...
..Jeśli nawet Jimi nie
ćwiczył w sposób zorganizowany, to przecież miał do dyspozycji wszystkich
muzyków – w radio i na płytach przesłuchiwanych w domach przyjaciół. Słuchał
muzyki bez przerwy i, wedle odwiecznej tradycji, uczył się grać, kopiując to,
co usłyszał i zapamiętał. Tym sposobem wpływy, którym w owym czasie podlegał,
były wielce zróżnicowane – od jazzu, lubianego przez rodziców, po R&B i
popularne rock and rolle…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz