wtorek, 1 września 2020

Jimi Hendrix dołącza do Ike'a Turnera

Wymienione przed chwilą nazwiska, u tak zapalonych bluesfanów i bluesmanów jak Jimi, mogły wywołać gorączkę. Więc bez zahamowań, otrzymując propozycję od Ike'a, postanawia dołączyć do jego rewii, która właśnie wtedy pojawiła się w Los Angeles na kilkanaście występów. Nie wiedział zapewne, że naśladując Ray'a Charlesa, Turner stosował system, który dokładnie określał rolę każdego członka jego zespołu. Nie koniec na tym, wymyślił regulamin, w którym każdemu z muzyków ustalił zakres obowiązków – musieli dbać o instrumenty i za nie odpowiadać, zwłaszcza, jeśli były własnością Ike’a, zaś wstęp na spotkania po występach, mieli tylko wybrańcy szefa ze specjalnymi kartami. Na przeloty samolotami Ike zabraniał brać odbiorniki radiowe (co z uwagi na ich ówczesne gabaryty było raczej zrozumiałe), słuchać muzyki można było wówczas z magnetofonów kasetowych i to jedynie na słuchawkach. Regulamin Turnera dotyczył także ubiorów na scenie, które musiały być czyste i wyprasowane, wypastowanych i lśniących butów, fryzur (gładko uczesane), a także makijażu członkiń „The Ikettes”, które szczególnie miały dbać o pomalowanie paznokci. Za odstępstwa od regulaminu groziły finansowe kary, za udział w party bez karty – 100 dolarów, za opuszczenie występu - sto pięćdziesiąt, za powtórne "wykroczenie" - trzysta, zaś po trzecim - bezwzględne wyrzucenie. Ponadto członkowie grupy musieli także mieszkać w jednym miejscu, w Inglewood na południe od Los Angeles, niedaleko studia Bolic Sound, znajdującego się w pobliżu domu Turnerów w Baldwin Hills.
Mimo takich, trzeba przyznać, dość "surowych"  ograniczeń muzycy garnęli się do zespołu Turnera, choć bywało, że musieli o swoje solówki toczyć boje z liderem i z innymi muzykami. ...Nic w tym spektaklu nie jest dziełem przypadku. Aranżacja, tańce, oświetlenie, wszystko zostało starannie opracowane - jak pisał recenzent jednego z późniejszych występów Ike'a i Tiny - Jednak nawet jeśli mimika, gestykulacja i tańce Tiny są szczegółowo wyreżyserowane, nie sposób oprzeć się ich urokowi… Takie jednak były wtedy obowiązujące w tej muzyce zasady. Inny słynny lider i wokalista, którego wspomniałem w poprzednim rozdziale - James Brown, również stosował podobny system organizacji pracy. Sam na scenę zawsze wychodził nieskazitelny, w idealnie ułożonych włosach, w czystym, wyprasowanym ubraniu, lśniących butach i tego też wymagał od swoich współpracowników. Obowiązkowym dla wszystkich wychodzących na scenę muzyków był smoking, co miało wyraźnie kontrastować z jego bardzo ekstrawaganckimi strojami. James Brown mawiał - Ciężka praca jest atrybutem muzyki, wymagam dyscypliny, wyczyszczonych butów, i wyprasowanego garnituru. Młodzi ludzie rzadko przywiązują wagę do stroju, nie wiedzą co oznacza dla nich uniform i nie mają pojęcia o dumie. Zakładając ten strój powinni się cieszyć z przynależności... Ale tak samo, jak w przypadku Browna, również u Turnera każdy niemal występ muzycy, nawet ci stojący z tyłu, tworzący jedynie tło dla solistów, traktowali jako szansę pokazania się, wierzyli, że dzięki temu, iż grają w takim zespole, ktoś ich zauważy. Opowiadała Ann Cain – Ike wiedział wszystko o przemyśle muzycznym. Znał się na pisaniu, nagrywaniu, kontaktach z prasą, sprzedaży, promocji i rezerwacji – na wszystkim. Myślę też, że był jedynym czarnym muzykiem w tym biznesie, który nigdy nie wpadł w ręce mafii…


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz