środa, 2 września 2020

Tina Turner

W tej rewii Ike'a, oprócz niego był wtedy jeszcze jedna osoba, która wzbudzała wielkie emocje wśród widzów, tańcząca i śpiewająca jego partnerka - urodziwa Tina Turner. Tak ujął to Stanley Booth - Tina Turner, ubrana w srebrno-złotą króciutką sukienkę z frędzlami. Towarzyszył jej młody, wysoki, czarny mężczyzna w białym trenczu. Wyglądała przy nim jak mała zgrabna laleczka, słodko pachnąca – jakby dla zniwelowania ostrego zapachu czarnej skóry jej męża, Ike’a... Jeszcze bardziej taki występ rewii Turnerów opisał Ben Fong-Torres – "The Ikettes" jedna za drugą wchodziły zza kulis szturmując scenę, w mini spódniczkach oszytych cekinami, z lisimi ogonami które w ruchu obijały się o ich zgrabne tyłeczki, machając długimi rozwichrzonymi włosami. A potem z błyskiem w oku wchodziła Tina i od razu na scenie płonął ogień...
            Ike Turner - kapryśny pretendent do sławy - jak trafnie nazwał go Christopher Zara, Tinę poznał prawie dziewięć lat przed opisanymi w tej książce wydarzeniami. W 1956 roku przyszła na jeden z jego koncertów klubowych i zaśpiewała jakąś piosenkę. Był młodsza od Ike'a o jakieś siedem lat, pochodziła z Tennessee, a jej matka była Indianką z plemienia Czirokezów. Wychowana na biednym Południu Anna Mae Bullock, bo takie były jej prawdziwe imiona i nazwisko, marzyła wtedy o tym, żeby znaleźć męża, który zapewniłby jej poczucie bezpieczeństwa i życiową stabilność. Wziąwszy jednak pod uwagę, że trafił jej się Ike Turner, despota, lubiący narkotyki, alkohol i kobiety, używający często wobec nich siły fizycznej, trudno powiedzieć, że spotykając go, zrealizowała swoje marzenie nastolatki. ...Nie wiedziałam jak się z tego wyplątać - opowiadała wiele lat później, w 2005 roku w programie Ophrah Winfrey - Gdy spał, wielokrotnie zdarzało mi się brać do ręki broń... Na szczęście nigdy nie zrobiła z niej użytku. Ike zaprzeczał tym oskarżeniom – Pewnie, uderzyłem Tinę. Parę razy też, bez namysłu powaliłem ją na ziemię. Ale tak naprawdę, nigdy jej nie biłem...  No cóż, kiedy się poznali Tina też o tym, co ją w przyszłości z Ikem spotka, nie wiedziała i w swojej biografii wspominała – Wszyscy wtedy lubili Ike’a, niektórzy go nawet kochali. Był zupełnie inny: nieśmiały, nie pił, nie ćpał, nic z tych rzeczy. Gdyby nie on, czułabym się bardzo zagubiona. Właściwie  mogłam robić tylko dwie rzeczy: pracować w szpitalu, albo śpiewać w zespole Ike’a. Nic więcej nie umiałam. I nikogo nie znałam. A chciałam śpiewać…
            Kilka miesięcy po pierwszym spotkaniu z Ikem Turnerem, Anna Mae, nazwana przez niego Tiną  - od „Sheeny”, bohaterki jednego z filmów, które oglądał w dzieciństwie na porannych, sobotnich seansach w kinie w Clarksdale, blondynki w lamparcim skórzanym, obcisłym kostiumie, dzikiej Amazonki, żeńskiego Tarzana - otrzymała szansę występu. Wzorując się na Sheenie, Ike wymyślił sceniczny image Tiny – mocno prowokacyjny, pełen seksualnych aluzji, któremu towarzyszyła czarna, dzika, bezkompromisowa muzyka. Opowiadał Ike – Napisałem kilka piosenek dla Little Richarda, ale nie miałem z nim kontaktu, więc Tina stała się takim moim Little Richardem. Posłuchaj uważnie i kogo słyszysz? Little Richard śpiewa kobiecym głosem... Właśnie z Tiną, w 1959 roku Ike nagrał najbardziej „czarny” utwór, jaki dostał się na „białe” listy przebojów w Ameryce „A Fool In Love”, sprzedany w nakładzie ponad 800 tysięcy egzemplarzy (2 miejsce na liście R&B tygodnika Billboard i 27 na liście pop w USA). Następnym wspólnym nagraniom szło jednak znacznie gorzej. W 1962 „Poor Fool”, wyraźna przeróbka „A Fool In Love” to było tylko 38 miejsce w kategorii "pop" oraz 4 na liście R&B. Ike wpadł wtedy na ciekawy pomysł, by nagrać piosenkę „I’m Blue (The Gong Gong Song)” z żeńską grupą wokalną "The Ikettes", zaś śpiew Tiny znalazł się w tle. I rzeczywiście „I’m Blue” odniosło sukces – zajęło 19 miejsce na popowej liście bestellerów. Kolejny singiel firmowany przez Ike’a i Tinę – „Tra La La La La” – ponownie dotarł na listy pop, choć niżej, bo na miejsce 50, a „You Should’ve Treated Me Right” – na pozycję 89. Niestety było już gorzej z następnymi płytkami: “Prancin”, ”Sleppless” czy  „I Idolize You”. Pewnie dlatego, jak trafnie zauważył Kurt Loder, że – Wczesne utwory Turnerów, wibrujące i zadziwiająco proste, były komercyjnymi przeróbkami knajpianego bluesa z czasów młodości Ike’a… Na ironię zakrawało także, że we wszystkich piosenkach, które w tym czasie Ike napisał dla Tiny, wyznaje ona dozgonne, całkowite oddanie swojemu mężczyźnie. Zapewne Ike schlebiał tym swojej próżności – uważał, że kobiety go uwielbiają. W „Idolize You” Tina składała mu nieomal hołd, w „Letter From Tina” śpiewała, że jej mężczyzna rządzi każdym jej ruchem, a ona chętnie poddaje się jego władzy. W innej piosence - „It’s Gonna Work Out Fine” wyznała, że małżeństwo z nim byłoby dla niej błogosławieństwem. Tymczasem nic nie było dalsze od prawdy, małżeństwo z Ikiem bardziej przywodziło jej na myśl odsiadkę w więzieniu niż  związek miłosny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz