poniedziałek, 21 września 2020

W życiu Jimiego Hendrixa pojawia się Ed Chalpin

            Powracając zaś ponownie do jesieni 1965 roku i do tamtej, pierwszej sesji studyjnej Hendrixa dla Knighta, to przypomnę, że po niej Jimi zaraz wraca na ostatni koncert z "The Isley Brothers", dziewiątego października w Bowman Gymnasium w Greencastle w stanie Indiana, zaś osiem dni po pierwszym wspólnym występie Knight zaprowadza Hendrixa do swego znajomego, właściciela studia 76 zarazem szefa firmy producenckiej PPX Enterprisses Inc. Eda Chalpina. ...Jimiego przyprowadził do mnie muzyk, którego już nagrywałem, dość zdolny facet o nazwisku Curtis Knight. Przyprowadził Jimiego jako drugiego gitarzystę, ale ja od razu zrozumiałem, że Jimi to prawdziwy talent. Po zakończeniu sesji podpisałem z nim kontrakt artystyczny. Był skromny, ale to był jego pierwszy kontrakt - opowiadał Ed Chalpin, który po latach, nie jedyny zresztą, chwalił się, że "odkrył" Jimiego Hendrixa. Naprawdę jednak, było inaczej. Po spotkaniu 6 października, które wspomniał, rzeczywiście podpisano umowę - 15 października 1965. Hendrix zapyta, czy zanim ją podpisze, otrzyma zaliczkowo jakieś pieniądze - 'Owszem' pada odpowiedź. Jak twierdzi John McDermott - Jimi dostał 200 dolarów...

            Ed Chalpin namówiony przez Knighta, podpisuje z Hendrixem kontrakt nagraniowy i producencki, poza tym wie, że może na tym nieźle wyjść. Dzięki temu, Jimi może teraz nagrywać jako "sideman" a także jako kompozytor, aranżer i wykonawca. Z kontraktu wynika, że Hendrix - Weźmie udział w minimum trzech sesjach w roku, jako wynagrodzenie otrzyma jeden procent detalicznej ceny wszystkich płyt, w których nagraniu weźmie udział, zaś PPX ma wyłączne prawa do wydawania wyprodukowanych produktów (masterów)...  Najważniejsze wtedy dla Hendrixa - otrzymał pieniądze jednego dolara zaliczki na poczet przyszłych dochodów. Ed Chalpin wspominał - Był szczęśliwy, że może to podpisać. Wiedział, że żaden muzyk akompaniujący nigdy nie dostawał żadnych tantiem. Ja dawałem mu dobre tantiemy bez żadnych potrąceń. I wiedział, że zostanie artystą. Jeśli wszystko by wypaliło i jego nazwisko znalazłoby się na płycie, dostałby swoje pieniądze. Tak się cieszył, że jest artystą pełną gębą, że wszystko by podpisał... Jimi, podpisując jednostronicowy papier, nie wiedział prawie nic o formalnej stronie biznesu. Liczyło się dla niego tylko to, że mógł grać i nagrywać. Dostał jednak, naprawdę bardzo mało. PPX zapłaci Jimi absolutne minimum za sesje i jeden procent z praw autorskich - po odliczenia wydatków, naturalnie. W sumie, to był bardzo zły interes. Choć Jimi naiwnie zakłada się, że to kontrakt, który nie jest wart papieru, na którym został wydrukowany, to jak skomentuje Andy Neill - konsekwencje prawne szybko się pojawią i wtedy, kiedy jego gwiazda rozbłyśnie, będą go prześladować... ...Do dziś wielu ludzi nie zdaje sobie sprawy, że jest dokument, konkret, w którym wszystko jest zapisane - tłumaczył się później Chalpin, dodając, że uważał wówczas Jimiego za członka zespołu Knighta.

            Piętnastego października 1965 roku zanim dochodzi do podpisania umowy, Ed zwraca się do swego nowego klienta w jeszcze jednej sprawie. ..Zapytał, czy wcześniej nie podpisałem jakichś umów - wspominał Jimi - Odparłem: 'Tak, mam kontrakt z Sue Records'. Zeszło na to, że mógłbym podpisać inny kontrakt producencki i jako muzyk akompaniujacy, może twórca piosenek lub aranżer? I w końcu wyjaśnił mi, że najlepiej, abym zapomniał o tamtym... Bo, jak przypuszczał, tamta umowa z Juggym Murray'em nie była zbyt wiele warta. I nie mylił się, ale kontrakt z PPX Enterprises Inc. okaże się brzemienny w skutki i z pewnością zaciąży na życiu i karierze Hendrixa. Zresztą tego nowego kontraktu, tak jak poprzedniego Jimi oczywiście także nie przeczytał, a mówił on o tym, że będzie on - Produkował i grał, lub/i śpiewał na wyłączność PPX Enterprisses Inc. przez trzy lata od daty podpisania... Jimi ma także dla PPX grać na instrumentach. (Zamieszczam tu reprodukcję tego kontraktu, ale wyraźniejszą można znaleźć w wielu miejscach, także w książeczce dołączonej do wydawnictwa, które ukaże się po latach "The Authentic PPX Studio Recordings Vol. 2"). Ed Chalpin – Prawie przez 40 lat mojej kariery producenta i menedżera, miałem co najwyżej osiem podpisanych takich umów. I to umów sepcjalnych. Jedna z nich dotyczyła Jimiego Hendixa. Miał śpiewać, grać i  aranżować wyłącznie dla mnie. Kontrakt podpisaliśmy w hotelu America 15 października 1965. W tym czasie, do umów wstawiało się klauzulę 'za jednego dolara i inne drobne odpłatności'... Sir George Martin, który kilka lat później wystąpił przed sądem jako ekspert, w sprawie Chalpin kontra Hendrix/Jeffery przyznał, że podobny producencki kontrakt swego czasu zawarł także z "Beatlesami".

            Firma Eda Chalpina PPX Enterprisses, Inc. powstała w 1958 roku, chociaż później zajęła się produkcją muzyki klasycznej, dla dzieci, reggae i rapem, to działalność zaczęła od wypełnienia pewnej luki na rynku - mianowicie nagrywania "coverów", dokładniej podkładów amerykańskich przebojów, czasem ze ścieżką wokalną, do których nabywał on prawa dystrybucyjne poza Ameryką. Zatrudniał na swoje sesji muzyków z okolic Nowego Jorku, takich jak m.in. perkusista Bernard Purdie. Produkcje Chalpina zdobyły bardzo szybko rynki w Angliii, Argentynie i innych krajach Ameryki Południowej, Francji, Meksyku, Hiszpanii, Włoszech i w Niemczech. Jak się okazało, to był strzał w dziesiatkę. Lista nagrań szybko przekroczyła liczbę dziesięciu tysięcy.

            W 1963 roku Chalpin uruchomił własne studio nagraniowe 76 na Broadway 1650, później przemianowane na Dimensional Sound. Regularnie też zmieniał w nim aparaturę, zaczął od czterośladu, poprzez ośmioślad, doszedł do dziesięciośladu, co w tamtym czasie, w połowie lat sześćdziesiątych XX wieku, było wielkim sukcesem, a jego studio zaliczano w Ameryce do najnowocześniejszych. Stąd też w studiu tym, w połowie lat 60. nagrywali tak znani artyści, jak: Dionne Warwick, Chubby Checker, B.J. Thomas i Jimmy Cliff, trafił tu też Curtis Knight, a za nim, w 1965 roku także Jimi Hendrix. Wprawdzie ten drugi, czyli Hendrix nie czytał nut, ale, jak twierdził Knight, w niczym mu to, jeśli idzie o pracę w studiu, nie przeszkodzi. Ed bowiem pracował w swoim studiu w Nowym Jorku, nagrywając z "sidemenami", czyli muzykami studyjnymi, "covery" amerykańskich (ze „sławnym amerykańskim brzmieniem”), później także europejskich przebojów, z Top 40 Pop i R&B. Gotowe podkłady służyły później innym, nieznanym piosenkarzom do nagrywania bardzo zbliżonych do oryginałów wersji, które rozsyłane były po całym świecie. Czasem teksty piosenek tłumaczono na inne języki, aby ich treść "przybliżyć" zagranicznym odbiorcom. Interes kręcił się znakomicie, bo istniało zapotrzebowanie i to całkiem duże na rynkach europejskich na piosenki z USA, zaś w Ameryce na przeboje głównie z Anglii. Chalpin odniósł już niemały sukces realizując z Berndem Spierem wersję piosenki „Memphis” (przeboju w Niemczech w 1964 roku) oraz cover Cher „Bang Bang”, który w wykonaniu Clark Lapage dotarł na szczyt singlowych list w Kanadzie. Curtis Knight – To był bardzo intratny biznes. Ed wsiadał w samolot, leciał do Europy i dostarczał tam swoje płyty, zanim dotrą amerykańskie oryginały. Było to całkiem legalne, nie kradł nagrań, przestrzegał praw autorskich, ustalał wszystko z wydawcami. Kiedy go poznałem, był już milionerem.  Spytał: 'Umiesz śpiewać jak...? Piszesz piosenki?' Odpowiedziałem: 'Tak, piszę!'...

             Po pierwszym spotkaniu z Hendrixem, Chalpin postanawia, że będzie on nagrywał w trio z Knightem oraz perkusistą Johnnym Starrem, za co otrzyma także składki związkowe, co wtedy było raczej rzadkością. ...Dlaczego miałbym podpisać kontrakt z nim, jak z artystą i dać mu królewską gażę, a nie tylko opłacając go jako muzyka zespołowego? - tłumaczył się Chalpin - Dałem mu pieniądze oraz trzymałem go dalej. Porozumienie polegało na tym, że mogłem go wykorzystać w każdej chwili, także do przyszłych nagrań i uzyskać licencję na ostatnie nagrania. On również mógł skorzystać ze składek  związkowych, co było rzadkością. Podpisałem z nim umowę w roli producenta muzycznego oraz aranżera...

            Po co była ta umowa? Lonnie Youngblood miał ogromne wątpliwości - Jeśli podpisał z nim, to po co? Ponieważ był pewien, że nie nagra z nim płyty. Jeśli podpisujesz z kimś kontrakt lub ktoś tobie coś nagrywa i nie pokazujesz tego, to jest co najmniej dziwne, prawda? Ja w ogóle nie sądzę, aby on poznał się na talencie Jimiego. A czy mógłby zrobić z niego gwiazdę, tak jak to uczynił Chandler? Nie, do diabła, nie. Bez wątpliwości, nie...

            Nieco inaczej, co raczej zrozumiałe wypowiadał się Curtis Knight – Z moim menedżerem, również przecież właścicielem studia, doszliśmy do porozumienia, że kiedy ja, albo Jimi chcieliśmy coś nagrać, mieliśmy studio do dyspozycji, a tam była dziesięciośladowa aparatura, co wtedy było raczej rzadkością i tworzyliśmy zadziwiającą w tym czasie muzykę. Razem z nim robiłem piosenki, a Jimi grał na większości instrumentów. Grał na basie. Nieczęsto tylko grał na perkusji... Jimi dopowiadał – Sesje, które wtedy robiliśmy koncentrowały się na Curtisie. Raz zrobiłem demo, napisałem przez noc jedną piosenkę, a następnego dnia rano, chciałem ją nagrać...

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz