Właśnie
do niego, namówiony i zaanonsowany przez Richiego Havensa, w któryś
poniedziałek (prawdopodobnie pod koniec maja 1966 r.) zgłasza się Jimi Hendrix,
który opowiadał później – Cafe
Wha? była jednym z pierwszych
miejsc, gdzie stanęła moja noga. Oczywiście miałem nadzieję, że pozwolą mi też
tam grać. To było trochę moim marzeniem... Zapewnie również
dlatego, że występował tu jego idol Bob Dylan, śpiewając pieśni Woody
Guthriego. ...Café Wha? to był klub
przy MacDougal Street w sercu Greenwich Village -zapamiętał sam Bob Dylan -
Przypominał kazamaty, nie prowadził
wyszynku, był słabo oświetlony, miał niski strop, wyglądał jak wielki refektarz
i był otwierany w południe, a zamykany o czwartej nad ranem… Potwierdzał to
Jerry Hopkins - Był to straszliwie mroczny
klub w suterenie uczęszczanego gmachu przy MacDougal Street, do którego
popołudniami zapraszano nieznanych wykonawców na przesłuchania... ...Cafe
Wha? to świątynia. To bardzo specjalne miejsce. Występ tutaj powoduje
większy stres, niż występ w Madison
Square Garden. Tu nie przejdzie żaden błąd. Tu występowali najlepsi - tłumaczył
wiele lat później w gazecie New York Times bratanek właściciela
David Lee Roth, wokalista rockowej formacji "Van Halen". I wiedział o
tym nie tylko on, bowiem rok po występach Hendrixa, w Café Wha? zagra grupa
"The Castiles" z Brucem Springsteenem - Prawie zawsze grali podczas popołudniowych imprez dla lokalnej
nastoletniej publiczności. Ale granie na tej samej scenie, która była świadkiem
początków kariery Boba Dylana, czy Jimiego Hendrixa, to już nie były przelewki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz