niedziela, 16 kwietnia 2023

            Chociaż brytyjski zespół "The Beatles" zmieniał wówczas wiele w muzyce rock'n'rollowej i "pop-music", zwłaszcza jeśli chodzi o to, że jego członkowie sami grali na wszystkich instrumentach, z rzadka lub wcale, wspomagając się muzykami akompaniującymi, to amerykańskie grupy "The Coasters", "The Mavericks" oraz "The Isley Brothers" na koncertach oraz w studiu nadal korzystały z dodatkowych instrumentalistów, czyli "sidemenów". A, że bracia zakończyli współpracę z United Artists i utworzyli własną firmę wydawniczą T-Neck, zabezpieczając się jedynie umową dystrybucyjną z Atlantic Records, więc musieli jakoś te nowe w biznesie muzycznym kroki zdyskontować. Stąd też pomysł na nowe tournee, które miało objąć wiele miejsc w Ameryce Północnej (nie tylko "Chitlin' Circuit"), potrwać też kilka miesięcy. Chcą na niej wykonywać nie tylko swoje największe przeboje, ale również piosenki, które nagrali niedawno: "Nobody But Me" (z partią solowa Kelly'ego) oraz "That Lady", czyli "Who's That Lady" oraz najnowszą - "Love Is A Wonderful Thing" (za kilkanaście lat nagra ją Michael Bolton). Na początku lutego 1964 roku zespół instrumentalny, akompaniujący braciom Isley opuszcza gitarzysta. Wiedząc o tym, Dean Courtney z Pushayem, postanowiają pomóc Hendrixowi. Dean Courtney przyznał – Znaliśmy Tony’ego Rice’a, zaprzyjaźnionego z „The Isley Brothers”... Pushay mówi wtedy do niego - 'Dlaczego nie powiemy Tony'emu o Jimim?' 'Masz na myśli tego faceta, który gra na odwróconej gitarze?' - odpowiada Dean... Wspomniany Tony Rice sam jest śpiewakiem i asystentem znanego wokalisty soulowego Joego Texa. Mija kilka dni i Tony pyta - 'Gdzie macie tego chłopaka, o którym mi mówiliście?'... Cała trójka idzie więc do Palm Cafe, gdzie Jimi gra z miejscowym klubowym zespołem. Po chwili obserwacji Tony jest nim zachwycony i szybko informuje Ronniego Isleya.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz