Gitara, którą wtedy Jimi ma, jest dla niego jednak zbyt trudna do opanowania, jest więc coraz bardziej zniechęcony, a ponieważ nie ma dla niej futerału, więc nosi ją - W papierowej torebce, jak postać z piosenki Chucka Berry’ego „Johnny B. Goode” – zanotuje Charles Cross. Wszystko się zmienia kiedy Jimi Hendrix słyszy w radiu w programie Summerrise'a popularne w 1958 piosenki "Sweet Little Sixteen" (przebój w lutym) i "Johnny B. Goode" (trzy miesiące później). Obie szybko rozpracowuje na gitarze i zapamięta na całe życie. Za jakiś czas wspomni - Kiedy zaczynałem grać na gitarze, miałem 14 albo 15 lat. Grałem u siebie, na podwórku, za domem, a dzieciaki przychodziły i mówiły, że fajnie. Potem gitara znudziła mi się i odstawiłem ją, ale zainteresowałem się nią na nowo po tym, jak usłyszałem Chucka Berry’ego. Uczyłem się wszystkich riffów, jakie tylko wpadły mi w ucho. Nikt nigdy nie dawał mi żadnych lekcji. Uczyłem się z płyt i z radia. Moimi nauczycielami były zdoey rozsądek i wyobraźnia... Ze swojej koślawej gitary Epiphone, powoli wydobywa melodie, jak wspominał ojciec - Ćwiczył na niej w każdej wolnej chwili. Gitara stała się jego częścią…
Niewątpliwie
prawdziwe w tej historii jest, że wszystkie grające wtedy zespoły swój repertuar
opierały na piosenkach Chucka Berry'ego i to nie tylko w Ameryce, ale kilka lat
później również w Anglii (The Beatles, The Rolling Stones, The Kinks, The
Animals etc). Jimi Hendrix skupia się wtedy na nauce gry na gitarze, zaś w
następnych latach będzie mógł
przełożyć wszystkie dźwięki, jakie usłyszy wokół
siebie na właściwą, indywidualną i
własną technikę gitarową i będzie
to - jak u Charliego Christiana, Lesa
Paula czy Wesa Montgomery'ego styl zupełnie odmienny od innych...
Teraz płyt już nie tylko słucha, stara się do nich grać na
gitarze, również w domu Pernella Alexandra, który wspominał – Puszczaliśmy płytę Elmore’a Jamesa i
staraliśmy się do niej przygrywać…
Opowiadał
Jimmy Williams - Graliśmy ze słuchu, słuchając singli. I
wierzcie mi, że zakładaliśmy
wiele tych "45" na ten
stary gramofon. Słuchając staraliśmy się rozgryźć
tonację piosenki. A potem braliśmy ją na warsztat i ćwiczyliśmy tak długo, aż
ją całkowicie opanowaliśmy. I braliśmy się za następny kawałek Jimi zwracał
przede wszystkim uwagę na grę gitary i uczył się, aż wszystko zapamiętał. Potem
ja grałem partię fortepianu. Graliśmy w tonacji C i D, robiąc to coraz
lepiej... Uzupełniał tę opowieść Pernell Alexander – Sąsiad pan Williams, był
jednym z tych, którzy uczyli Jimiego grać bluesa. Siadali na jego werandzie na
27th Avenue i Jimi słuchał jak on bluesa gra... Al Hendrix szybko zauważył,
że coś się z jego synem dzieje – Dużo ćwiczył. Wracałem
z pracy do domu, a on ciągle plumkał. Powiedziałem: 'Jimi zamieć podłogę' on
odpowiadał 'Tak, tato' i kiedy skończył znów plumkał na tej gitarze. Słyszałem
to cały czas... I jeszcze jeden świadek tamtych dni,
kuzyn Jimiego, Bob Hendrix – Grał ze słuchu, nigdy
nie nauczył się grać z nut.
Zakładał płytę Muddy'ego Watersa na gramofon swojego
taty, podnosił igłę i grał ją w kółko, dopóki nie uznał, że powtarza absolutnie
poprawnie. Mówiliśmy: 'Chodź
Jimi, idziemy grać w piłkę!'. Ale
go to nie obchodziło, musiał grać
dopóki nie osiągnął perfekcji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz