Al Hendrix z Jimim z powodu
pijaństwa tego pierwszego, mieszkają u Hatcherów niezbyt długo, w maju
przeprowadzają się na Beacon Hill do domu przy College Street 1715, do
małżeństwa Bensonów, do domu o powierzchni około 50 metrów kwadratowych
i o dwóch sypialniach, ale i tam nie będą mieszkać zbyt długo. Jak wspominał Al
- Z Jimim miałem jeden pokój. I płaciłem czynsz, chociaż oni tego nie robili, kiedy u
mnie mieszkali. Niedaleko mieszkała też siostra Ernestine
z mężem. Kupiłem wtedy półciężarówkę
Forda, prawdziwy gruchot, za sto dolarów. Silnik
był naprawdę dobry, ale to była jedyna
dobra rzecz. Karoseria była
całkiem poobijana. Myślę, że to
był model '36, parkowałem go w pobliżu domu. Jimi siadał często ze mną i grywał w Monopoly Bensona... Komentował to Leon – Ciocia Ernestine okazała się na tyle dobroduszna, że pozwoliła tacie i
Busterowi zamieszkać u siebie, póki tata – raz jeszcze – nie spróbuje wyjść na
prostą. Ojciec przechodził różne zakręty, a mimo to nie nauczył się niczego na
temat picia i hazardu. Już samo popadanie w alkoholizm było paskudną sprawą,
ale w grach potrafił w ciągu jednego wieczora przepuścić tygodniową wypłatę. I
zdarzało się to dużo częściej, niżby tego pragnął. Dlatego przeprowadził się do
garażu na tyłach domu cioci Ernestine, w rejonie Beacon Hill. Wróciłem do
sypiania z nimi od piątku do niedzieli w jednym łóżku. Była zima, więc
zbijaliśmy się w kupę, żeby było cieplej. Mieliśmy jeden termofor do podziału,
więc tuliliśmy go na zmianę… W jednej sypialni zamieszkuje Al z Jimim,
czasem, jak to wynikało z jego wspomnień, dołączał do nich Leon, w drugiej zaś
Cornell i Ernestine.
Leon
opowiadał dalej - Ponieważ ciocia
Ernestine posiadała gramofon oraz stosik płyt, razem z bratem słuchaliśmy w jej
domu sporo bluesa. W jednej chwili lista Top
40 przestała być istotna, gdy na horyzoncie pojawili się Muddy Waters, czy
Robert Johnson. Busterowi szczególnie przypadł do gustu Robert Johnson, który
grał i śpiewał w surowy, żarliwy sposób... ...Jimi kochał bluesa -
podkreślał Pernell Alexander - Siadali na
werandzie pana Williamsa na 27th Avenue, i Jimi słuchał jak on gra. Poszedłem z
nim kilka razy, ale szczerze mówiąc nie byłem zainteresowany bluesem tak jak
on... Al Hendrix potwierdzał miłość syna do bluesa - Jimi zakładał na gramofon moje single i grał do nich na gitarze.
Próbował kopiować to, co usłyszał. Miałem dużo płyt B.B. Kinga i Louisa Jordana
oraz takich facetów, jak Muddy Waters. Lubiłem większość gitarzystów, a także
Chucka Berry'ego. On z kolei był bardzo podekscytowany Kingiem i Berrym. Był
także fanem Alberta Kinga. Jimi miał również swoje własne płyty 78s i 45s, ale
nigdy nie prosił mnie, aby mu kupił jakąkolwiek. Sam to robił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz