Randy California członek grupy Hendrixa "Jimmy James & The Blue Flames", która grać będzie m.in. w Café Wha? w lecie 1966 roku, wspominał, że Jimi grał wtedy na wzmacniaczu, który dostał za udział w jakiejś sesji nagraniowej w Abtone Studios. A ponieważ było to po rozmowie z Chandlerem, nie zawierał już żadnych umów, wolał otrzymać sprzęt, który i tak mógł zastawić w lombardzie.
Co zaś do
utworów, które rzeczywiście powstały na sesjach Hendrixa i Youngblooda, jak
uważają historycy rocka, najbardziej miarodajny jest album "Jimi Hendrix: The Early Years",
wydany w Anglii przez firmę Charly Records (CDCD 1189). Oprócz dwóch singli firmy
Oprócz nagrań Hendrix-Youngblood,
które sfałszowano, ich oryginały także zmieniano. Z wyjątkiem wspomnianej “Jimi Hendrix: The Early Years”, sporo
utworów przerobiono na wersje stereo, chociaż w czasie kiedy powstawały
techniki stereo do nagrań rozrywkowych
jeszcze nie stosowano. Poza tym niektóre utwory wydłużano. I tak
oryginalna wersja “Soul Food (That’s
What I Like)”, kończyła się po
dwóch minutach i czterdziestu ośmiu sekundach, na wydanym w 1993 roku albumie
firmy Cherokee (DNR 001) "rozciągnięto" ją do sześciu i pół
minuty, dodając, co jeszcze bardziej
śmieszy, oklaski! Singiel
“Sweet Thang”/”Please Don’t Leave” w 1966 roku wydała 20th Century Fox (45-6707).
Firmuje ją jeden z najpopularniejszych wtedy wokalistów R&B z
Newark, w stanie New Jersey, Billy Lamont, któremu zresztą Lonnie Youngblood
zawdzięczał pierwszy kontrakt nagraniowy i potwierdził, że Hendrix rzeczywiście
zagrał na gitarze na stronie "A" (“Sweet Thang”), co zaś do strony "B", jej produkcja oraz
opis są zupełnie odmienne. Lonnie Youngblood dodawał - Zawsze dobrze jest grać z kimś, które naprawdę dobrze czuje się w
pracy. On był bardzo skuteczny, gdyż prawdopodobnie był bardzo pewny siebie.
Jimi był najlepszy z tych, których znałem. I sam całkiem sporo wiedział.
Chciałbym powiedzieć, że był cholernie blisko najlepszych gitarzystów, jakich
kiedykolwiek słyszałem. A ja wspomagałem kiedyś Chucka Berry'ego. Chuck był
prawdziwy mistrzem, ale Jimi był bardzo blisko i mógł zrobić jeszcze więcej.
Dysponował większa gamą barw niż Chuck, zaś ballady grał tak ładnie jak Wes
Montgomery...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz