wtorek, 22 sierpnia 2023

            Murray miał nadzieję, że Jimi będzie dla niego kolejnym Ike'em Turnerem i pozwoli mu znowu zabłysnąć. Ale Jimi Turnerem nie był. ...Jeszcze wtedy nie grał tak, jak później, ale i tak wiedziałem, że jest wielki. Kiedy przychodził do studia, coś próbował, ale nigdy niczego nie skończył. A potem znikał na dwa trzy miesiące. Generalnie, jedyne co potrafił to grać na gitarze dla każdego i dla nikogo, od poranka, gdy wstał, aż do wieczora, kiedy szedł do łóżka spać - wspominał Juggy Murray, który zaproponował mu nagranie demo. ...To tak jakby nagrać małą surową rzecz, zrobiłem to - uzupełniał Jimi Starałem się napisać swoje piosenki i prezentowałem mu śpiewając je. Ale nie czułem, że były wystarczająco dobre, zwłaszcza, gdy musiałem śpiewać, stojąc przed nim bez instrumentu... Prawdopodobnie wtedy Murray proponował mu trochę więcej czasu w studiu i poprawne nagranie tej propozycji, ale Hendrix nie chciał. Dlaczego? Jego tłumaczenie było co najmniej dziwne - Pomyślałem, że skoro on jest moim menedżerem i ma zamiar zająć studio, to może mnie wtedy posłucha. A to sprawiło, że.. nie mogłem iść, ot tak po prostu do studia i tego zrobić. Powiedziałem więc: 'Dobra, jak będę miał moje piosenki gotowe, dam ci znać'... Jak wynika z tego, proponowane przez Hendrixa jego własne utwory, bardzo jeszcze surowe, szefa Sue Records nie zainteresowały, który postanowił zatrudnić Jimiego w swoim studiu jako "sidemana", czyli muzyka sesyjnego. Murray wspominał - Po podpisaniu umowy Jimi był w studio tylko dwa razy. On nie był Ikem i nie wiedziałem, jak z nim zrobić przebój. Chciał być tylko gitarzystą bluesowym i rockowym, więc jak miałem z nim zrobić hit? Próbowaliśmy dwóch różnych rzeczy, ale nic nam nie wychodziło. W sumie w studiu nagrywaliśmy wtedy cztery razy po trzy godziny. Nie było dogrywania, wszystko było rejestrowane na czterech śladach... Niestety, jeśli to prawda i Hendrix nawet dokonał wtedy jakichkolwiek nagrań, nie pozostał po tym żaden ślad.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz