Po tej dygresji, powróćmy do pierwszego nagranego koncertu Jimiego Hendrixa, wówczas gitarzysty Curtisa Knighta i jego grupy, koncertu w George's Club 20, dwudziestego szóstego grudnia 1965 roku. Obok Hendrixa w zespole grają: Harry Jensen (gitara solowa i rytmiczna), Ace Hall (gitara basowa), Ditto Edwards (perkusja) oraz Lonnie Youngblood (saksofon). Widzowie są od razu w dobrych humorach, sporo piją i od początku wiedzą, że występ jest nagrywany. 'Co zrobisz Jimi dla tych ludzi, w dzień po Bożym Narodzeniu?- pyta z estrady Curtis. 'Kawałek, który nazywa się "Jazda na Południe" w D' - odpowiada Jimi naśladując głos Satchmo i zaczyna. Swobodna i efektowna jest gra Jimiego na gitarze oraz solówki, które zwracają uwagę. "Drivin' South" oparty jest na temacie Alberta Collinsa “Thaw Out”, z wydanego w 1962r., albumu “Kool Albert Collins”. Atak Hendrix zaczyna od wysokich dźwięków, jego bluesowe solo rozwija się wolno, długie nuty spowolniają kompozycję utrzymaną w wolnym tempie. Tak jak to jest w zwyczaju na Południu, gitara Jimiego staje się coraz bardziej bluesowa, schodząc w niższych basowych tonach, do struktury stylu bluesa z Delty, by zaraz potem dodać odrobinę psychodelii i ołowianej ciężkości. Jimi gra na gitarze Fender Duo-Sonic długie figury rytmiczne w harmonii z gitarą rytmiczną. A kiedy zaczyna ostrzej uderzać, jego instrument brzmi jak grzechotnik, tworząc wyraźne echo. Solówka rozpoczyna się od niskich tonów, gitara brzmi jakby się jąkała, po chwili pojawia się legato, długie linie gitary, poetyckie i piękne. A potem wraca do podkreślania ostro rytmu, odpowiadając swoją gitarą na wyśpiewywane słowa - Lord knows I should've been gone...
Curtis Knight na
koncertach potrafił dać czadu, ale co było najważniejsze, akceptował grę
Jimiego na gitarze zarówno na estradzie, jak i w studiu. Miało to niewątpliwie
wpływ na powstanie specyficznej więzi między oboma muzykami. Teraz też, w
trakcie występu Curtis krzyczy: 'Jedz
gitarę! Jedz!' wskazując, że Jimi powinien teraz wykonać swój stały,
ekscytujący zwłaszcza żeńską publiczność, element widowiska z szarpaniem strun
zębami i graniem językiem. Hendrix już od dawna zdawał sobie sprawę, że sama
muzyka to dla odbiorców czasem zbyt mało, że równie ważne, a może nawet czasem
ważniejsze dla nich jest widowisko. Dlatego, jak zauważył Ryszard Ryzlak - Na gitarze grał zębami, łokciem, wkładał
gitarę między nogi nadając jej kształt fallicznego symbolu...
Po tym popisie
Jimiego zespół od razu przechodzi w “California
Nights” i “Killing Floor”
Howlin’ Wolfa. Płacząc w “Killing Floor”
Hendrix szaleje w staccato. Melodia grana przez niego wspina się maniakalnie
do góry osiągając szaleńczo szczyt, łącząc z rytmem i kontrastując z dźwiękami
basu, aby - Zakończyć utwór oszałamiającą
kakofonią, po której wybuchają brawa i okrzyki, pękają szklanki... Jimi
kolejno gra utwory, jakie prezentuje wtedy na wielu scenach, w tym ukochany
bluesowy numer Hendrixa "Sweet
Little Angel" B.B. Kinga z 1956 roku, z erotycznym tekstem - jak pięknie rozkładasz skrzydełka, mój
słodki aniele... oraz "Shotgun",
który wykonywał już na trasie z Little Richardem. Knight jest zachwycony, bo to
co wtedy pokazuje Jimi, już wówczas, jak zauważa Harry Shapiro - stawia go w rzędzie najlepszych gitarzystów
bluesowych Ameryki...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz