niedziela, 9 lipca 2023

            Jak wielu innych charyzmatycznych liderów od Caba Calloway'a w latach 30. ub. stulecia poczynając (to ten, który wyrzucił ze swojej orkiestry Dizzy Gillespiego), Little Richard był piekielnie zazdrosny, że ktoś mógłby mu ukraść przedstawienie. To on był gwiazdą, ludzie płacili, aby go zobaczyć. Uważał też, że jeśli ktoś z jego zespołu chciałby zrobić coś na własną rękę, najlepiej jak stworzy własną grupę. Toteż konflikt między Richardem, a Hendrixem tlił się niemal od początku ich współpracy. Hose'a Wilson menedżer Richarda tłumaczył - Jimi był bardzo dobrym gitarzystą rytmicznym. Miał wielki talent. Ale on nie chciał grać tego co zespół. Wprawdzie nie był ekstrawagancki, albo coś w tym rodzaju. Był cichy - tak od siebie. Większość gitarzystów jest właśnie taka, zamknięta w sobie. I Jimi taki był. Hendrixa wyniósł Richard... Sam zaś Little Richard uzupełnił - Prawdopodobnie nigdy bym go nie zatrudnił, gdybym wiedział, że to zrobi. Okazało się to jednego wieczoru na scenie, kiedy myślałem, że wiwatują na moją cześć, a oni krzyczeli dla Jimiego. Kochałem go, ale nie chciałem, by ktoś ukradł mi mój program...

            Hendrix koncertował z Little Richard w dwóch oddzielnych odcinkach czasu; jego wspomnienia nie były jednak zbyt dobre. Chociaż podziwiał widowiskowość jego występów, doceniał też jego wpływ na rock and rolla, praca z nim była rozczarowującym doświadczeniem. Były tygodnie, kiedy nie otrzymywał wynagrodzenia, opowiadając o tym kilka lat później Sharon Lawrence - nadal czuł gorycz tamtych chwil... Jimi wspominał wówczas – Liczył mi każdego dolara. Kiedy ubrałem nową koszulkę z jakimiś falbankami, dostał drgawek i krzyczał: 'Jestem jedynym, kto może tak wyglądać! Hendrix jesteś głuchy? Ściągnij tę koszulę, chłopcze!' Little Richard nie chciał, aby ktokolwiek wyglądał lepiej niż on. Z nim zawsze były problemy. Chciałem odejść. A jego brat chciał mnie zwolnić...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz