W przypadku Hendrixa znaczenie ma nie tylko to, że nie chce podjąć żadnej innej pracy, aniżeli praca muzyka gitarzysty, on do tego jeszcze inaczej wygląda. Wyróżnia się na tle szarości Harlemu. Jak sam wspominał - Miałem długie włosy. Czasami je wiązałem lub robiłem z nimi cokolwiek. Ale oni mówili: 'Spójrz na niego! To jakiś Czarny Jezus. Co to ma być?' Miałem przyjaciół w Harlemie, na 125 Ulicy. szliśmy razem ulicą, faceci i dziewczyny, wszyscy, widząc mnie mówili: 'Co to? Ktoś z cyrku?'...
Do
tego, trzeba powiedzieć, że blues, któremu Hendrix jest tak wierny, mimo
krajowych sukcesów artystów, takich jak Elmore James, Jimmy Reed, czy
wspomniany już kilkakrotnie Muddy Waters, w Harlemie nie cieszy się
popularnością. Tutaj uważają, że to przeżytek, muzyka dla starych. Tu słuchają
soulu i Jamesa Browna. Równie chłodny jest wtedy stosunek czarnych mieszkańców
do białej muzyki. Taharqua Aleem wspominał - Czarni nie chcieli słyszeć w Harlemie żadnego rock'n'rolla. Był też
niepisany kodeks ubioru - jeśli się nie miało odpowiedniego wyglądu, czy też
brzmienia, było się odrzucanym. W porównaniu z resztą miasta Harlem wyglądał,
jak inna planeta. Nazywaliśmy jednak tę scenę Światem Harlemu, ponieważ tu
koncentrował się nasz cały świat.. Ale jest jeszcze jedno, otóż Jimi gra
inaczej, niż starzy bluesmani. Dla wielu, także muzyków, dziwaczny Hendrix jest
wtedy o krok za daleko. Wspominał Juma Sultan - Wyniósł brzmienie Muddy'ego Watersa i weteranów bluesa na nowy poziom.
Jak nikt dotychczas. Niewielu miało odwagę, by tak próbować. Pięć, czy sześć
gitar naraz. Słyszałem wielu gitarzystów, ale żaden nie tworzył takich dźwięków
jak on. Jak to robił? Nie wiem... Zresztą w 1964 roku publiczność na
występach w Harlemie zdecydowanie się zmniejszyła, na co
zapewne miała wpływ spora wtedy popularność musicali na Broadway'u oraz zmiana muzyki w klubach jazzowych. Na 52nd Street, grywano tylko delikatny, wyrafinowany jazz i R&B,
a na bluesa, czy rock'n'rolla nie było tam zapotrzebowania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz