Na przełomie stycznia i lutego 1964 Hendrix idzie do tego sławnego, zarazem niebezpiecznego dla debiutantów teatru Apollo. Najpierw obserwuje występy czarnych wykonawców: grupy „Martha & The Vandellas”, Maxine Brown, Kinga Curtisa, a także komika Flipa Wilsona, który wówczas prowadzi konkursy dla amatorów. W następną środę godzinę przed północą, Jimi sam decyduje się na start. Billy Mitchell, który był później dyrektorem w teatrze Apollo opowiadał - Przyszedł i z naszym zespołem Reubena Philipsa, zagrał jeden z utworów R&B. Publiczności spodobał się, a on świetnie to zrobił... Zdobył pierwsze miejsce, wrócił tu ponownie za tydzień i znowu zagrał (prawdopodobnie dwa utwory). Nie zapamiętał co w Apollo zagrał, ale zapamiętał nagrodę – 25 dolarów i tak to wspominał – Byłem przerażony, ale spodobałem się. Dali mi 25 bucksów. to była fortuna... ...To były jedyne pieniądze, jakie zarobił w tamtym tygodniu - dodał Jerry Hopkins.
W książce Ralpha Coopera “Amateur Night at the Apollo”
napisał on, że na początku lat 60. XX wieku, wiele konkursów było
transmitowanych przez radio WOV
i nagrywanych na taśmy. Być może
także występ Hendrixa w Apollo lub w innym popularnym
wówczas w Harlemie miejscu - Palm Cafe (o tym za chwilę) był
emitowany w radiu, został nagrany lub zachowany - niestety nikt nie wie, czy to się zachowało - zanotuje
Steven Roby w swojej książce "Black
Gold". Czy jednak naprawdę Jimi Hendrix wystąpił w Apollo
i zdobył pierwsze miejsce, wygrywając dwadzieścia pięć dolarów?
Wątpliwości miał Keith Shadwick, autor jednej z jego biografii, gdyż nie dotarł
do świadków, a jeśli już tak było naprawdę, występ Jimiego w Apollo
mógł odbyć się dopiero w marcu lub w kwietniu 1964 r., na dowód
Shadwick przytoczył słowa Bobby'ego Schiffmana, syna właściciela teatru - Lista uczestników konkursu była bardzo
długa, na trzy - cztery miesiące. Można było przyjść w poniedziałek wieczorem i
się zarejestrować. Kiedy nadeszła kolej, zawiadamialiśmy, żeby przyjść do Apollo za tydzień o siódmej wieczorem.
A jeśli kogoś prosiliśmy ponownie, to najczęściej dopiero za sześć, czy siedem
tygodni. Trzeba było dbać o to, aby nigdy nie zabrakło amatorów, program był
przecież nadawany w radiu... Jimi sam jednak opowiadał - Spodobało mi się granie w Apollo, więc zostałem tam na dwa, albo
trzy tygodnie, znów przymierając głodem. Dostawałem robotę, raz na dwanaście
podejść albo i wcale. Mieszkałem w fatalnych warunkach. Sypiałem w
zsypach na śmieci wielkich czynszówek - istne piekło. To było piekło. Biegały
po mnie szczury, a karaluchy wykradały mi z kieszeni cukierek, który miał być
moim śniadaniem. Próbowałem jeść nawet skórki od pomarańczy i przecier
pomidorowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz