wtorek, 20 grudnia 2022

            W 1962 roku gospodarzem muzycznym klubu Dante's Inferno był wielorasowy zespół "The Vancouvers", złożony z białych, czarnych i żółtych muzyków. Terry Johnson wspominał - Grali w stylu Motown, w ich brzmieniu słychać było także elementy rocka surferskiego... Zespół grał wtedy z niespotykaną w mieście energią, starannie zaaranżowane aktualne przeboje, często nawet są one lepiej wykonane aniżeli przez oryginalnych artystów. Bo też miał w składzie bardzo dobrych muzyków, oprócz Taylora, byli to: Wes Henderson, gitarzysta Eddie Patterson, organista Robbie King oraz perkusista (nieco później) - Ted Lewis (czyli Duris Maxwell). Zwłaszcza zaskakująco brzmiał falset wokalisty z pochodzenia Chińczyka Tommy'ego Chonga, z uczuciem i przekonująco śpiewającego muzykę soulową. Opowie o tym także Hendrix - Grałem przez chwilę w R&B grupie "Bobby Taylor & The Vancouvers". Przychodziły do nas najładniejsze białe dziewczyny... O północy, kiedy w Vancouver zamykano wszystkie placówki, zespół przechodził wraz z częścią fanów na piętro, gdzie mieścił się prywatny klub nazywany The Elegant Parlor i tam zabawa trwała niemal do rana. Zespół zaś ceni przede wszystkim lokalna biała publiczność. Jimi gra z nim na gitarze rytmicznej w dni robocze, a w weekendy pracuje w innym miejscu, w Black and Tan Club. Mieszka u babci Nory i rodziny, a dla niego to idealne wprost rozwiązanie. W klubach gra wyluzowany, a największe wrażenie na Taylorze wywiera jego psychiczna siła. Jimi choć nie umie śpiewać, mówi mu, że bardzo mu się podoba śpiew muzyków stylu calypso.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz