poniedziałek, 30 maja 2022

            Pierwszego września 1957, albo kilka dni później, jak podał w swej pracy Jerry Hopkins, gdyż pierwszego śpiewał w Vancouver, na stadionie Sicks w Seattle występuje Elvis Presley. Ponad piętnaście tysięcy widzów szaleje, a Jimi, nie mając pieniędzy na bilet, który kosztuje półtora dolara, wraz z Leonem ogląda to wydarzenie z pewnej odległości, z jednego ze wzgórz okalających stadion. Jimi jest wtedy wielkim fanem Presley'a, lubi zwłaszcza balladę "Love Me Tender". Elvis w lamowanej złotem marynarce dojeżdża do sceny na stadionie wielkim cadillakiem, podchodzi do mikrofonu z gitarą w rękach i zaczyna swój występ od wielkiego przeboju sprzed roku "Hound Dog". Tłum szaleje, podśpiewuje wraz z nim. Jimi przytupuje do rytmu i śpiewa z na cały głos, wtórując odległemu setki metrów od niego Elvisowi - Jesteś jak piesek, przestań za mną chodzić. Możesz sobie machać ogonem, ale nie licz, że coś dostaniesz. Powiedziałaś, że masz klasę, ale przejrzałem cię na wylot. I wiem, że nic z ciebie dobrego. Jesteś tylko zwykłym pieskiem. Jesteś nikim więcej niż tylko psem gończym, wyjącym cały czas... Wspominał Bob Hendrix - Dorastaliśmy słuchając "Everly Brothers" i Elvisa, wszystkiego, co było wtedy nadawane w radiu i popularne. Pamiętam, że gdy Jimi po raz pierwszy usłyszał Jamesa Browna po prostu wystraszył się. Nigdy nie słyszeliśmy takiej linii basu...

            Elvis Presley wyruszył w trasę po północno-zachodnich terenach Ameryki Północnej, kiedy wakacje 1957 dobiegły końca. Na początek wystąpił w Vancouver, w Kolumbii Brytyjskiej. ...Graliśmy na scenie ustawionej w jednym końcu olbrzymiego stadionu – zapamiętał Scotty Moore – Ludzie stali na linii 20 jardów, a my na drugim końcu. Nie było nic widać, więc zaczęli się przesuwać do przodu… …Byliśmy przerażeni – wspominał Neal Matthews – Włączono wszystkie światła i przez głośniki ostrzeżono tłum, że jeśli się nie zatrzyma, przerwą koncert. Nic to nie dało. Podchodzili coraz bliżej. Mieli obłęd w oczach. Elvis stwierdził: ‘Ja stąd spadam’, przerwał piosenkę w połowie i uciekł. Zostawił nas na środku sceny. Ledwie uszliśmy z życiem. Tamci wdarli się na scenę, zdemolowali instrumenty. Zrobiło się nieprzyjemnie… Scotty Moore dodawał – Zajęło nam godzinę, albo dwie, żeby się stamtąd wydostać. Pytali nas, gdzie jest Elvis, odpowiadaliśmy, że gdzieś tam, a oni ruszali biegiem. Później wracali, my machaliśmy w inną stronę, a oni znowu pędzili z wrzaskiem we wskazanym kierunku…

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz