piątek, 20 maja 2022

        Wspomniany przez Ala Hendrixa kwartet "Ink Spots" należał do grona jednych z najpopularniejszych czarnych zespołów wokalnych w: trzeciej, czwartej i połowie piątej dekady XX wieku, wykonując utwory R&B oraz w stylu "doo-wop" modnym w latach, w których Jimi Hendrix zaczynał w Seattle swoją artystyczną karierę. Słyszany z płyt zespołu, jakie Al miał w swoich zbiorach, śpiewający gitarzysta Charlie Fuqua, zapewne zainteresował przyszłego mistrza tego instrumentu, choć jak Jimi później będzie opowiadał - Pierwszym gitarzystą, który zwrócił moją uwagę był Muddy Waters. Usłyszałem jego nagranie, kiedy byłem młody i wystraszyłem się, nagle zalało mnie mnóstwo dźwięków. Tak, to było świetne. Muddy Waters grał na dwie gitary, harmonijkę i bęben taktowy. „Rollin’ & Tumblin’” - ruszało mnie to, takie do bólu prymitywne gitarowe brzmienie…

            Muddy'ego Watersa Hendrix spotka za kilka lat w Chicago (Patrz Część 3 Rd.4), wtedy jednak poznaje go tylko z płyt, jakie do domu Hendrixów przynosi nowa ich znajoma  Ernestine Benson - Kochałam bluesa i Jimi też pokochał tę muzykę Południa...

            Jimi wspominał - Kiedy byłem na górze, a dorośli bawili się na przyjeciu, dobiegały mnie dźwięki nagrań Muddy'ego Watersa, Elmore'a Jamesa, Howlin' Wofa i Ray'a Charlesa. Wymykałem się, by ukraść trochę czipsów i łyknąć nieco dymu. To był bardzo intensywny, gęsty dźwięk...  ...On wtedy żył bluesem - opowiadał Al Hendrix - Miałem wiele płyt B.B. Kinga i Louisa Jordana oraz takich facetów jak Muddy Waters. Sam lubiłem gitarzystów bluesowych i Chucka Berry'ego. Jimi był zafascynowany B.B. Kingiem i Berrym, był też fanem Alberta Kinga, w ogóle lubił bluesowych gitarzystów. Miał też kilka swoich płyt, ale nigdy nie prosił, abym mu jakąś kupił...

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz