Już z wojska Jimi pisywał do ojca, że wolałby po powrocie do Seattle grać w jakimś zespole zawodowo. Al odpisał mu –Tu w Seattle nic się w świecie muzycznym nie dzieje. Jeśli wrócisz tu, będziesz bezczynnie siedział... Te kotłujące się w głowie Jimiego myśli sprawiły, że podjął tylko jedną decyzję - Wszystko, co mogę teraz zrobić, pomyślałem, to wyciągnąć od tego kolesia moją gitarę i tutaj spróbować znaleźć jakąś pracę...
Nashville
od Clarksville było odległe zaledwie dwadzieścia mil, rozmyślał więc – To była duża muzyczna scena. Na pewno
było co tam robić. W wojsku zająłem się gitarą już bardzo na poważnie, więc
pomyślałem sobie, że mam tylko jedno wyjście: zarobić graniem (na powrót do
domu). A przypomniałem sobie, że tuż przed wyjściem z wojska sprzedałem swoją
gitarę chłopakowi z jednostki. Wróciłem więc do Fortu Campbell, odszukałem go i
powiedziałem, że muszę ją pożyczyć...
Wraca
więc do swej dawnej jednostki, nielegalnie wchodzi na teren, odnajduje tamtego
żołnierza i jeszcze jedną noc spędza w swoim, do niedawna, baraku. A następnego
ranka, ze swoją czerwoną gitarą Danelectro "wypożyczoną"
od rekruta, udaje się do Clarksville i znajduje lokum w domu przy Glen Street
411, blisko znanego sobie klubu The Pink Poodle. Przez najbliższe dni jest jednak mocno
spanikowany, starając się przeżyć za te kilkanaście dolarów, które mu w
portfelu zostały. Jeśli na ulicy ktoś upuszcza pięćdziesięcio-centówkę, nie
może się doczekać, by ją podnieść. Opowiadał potem o tym - Minęło trochę czasu, zanim wyleczyłem kontuzję. Na początku było dość
ciężko, żyłem w bardzo złych warunkach. Spałem gdzie popadło, musiałem kraść
jedzenie, żeby przeżyć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz