John
Coltrane, jak opowiadali muzycy wielu jego późniejszych zespołów z wielkim
trudem w powolnym i mozolnym rozwoju zdobywał swobodę harmoniczną,
wykształcając specyficzne i oryginalne brzmienie saksofonu, nazwane przez Irę
Gitlera "sheets of sounds", co sprawiało - wrażenie metalicznych,
szklanych, rozsypujących się, uderzających o siebie "płaszczyzn
dźwiękowych". ...Pędziły one tak
szybko i z tak licznymi górnymi i dolnymi alikwotami - opisywał to LeRoi
Jones (Imamu Amiri Baraka) - że sprawiało
to wrażenie, jakby pianista uderzał szybko, jeden po drugim wiele akordów, by
wydobyć poszczególne dźwięki i ich wibrujące dolne alikwoty... Wkrótce
okaże się, jak wiele łączyć będzie Hendrixa z Coltranem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz