środa, 1 listopada 2023

             O niektórych klubach w Village, już napisałem, inne pojawią się na stronicach tej opowieści, nieco dalej. Jest bowiem w tej dzielnicy coś jeszcze, co ma także ogromny wpływ na życiową decyzję Hendrixa - przede wszystkim widzi, że w Village ludzie są zupełnie inni, niż w miejscu, które opuścił. Przyzna później - Nie mogłem już znieść Harlemu. Nigdzie nie spotkałem tak nieprzychylnych ludzi. Zaczepki, często nawet agresja. Miałem długie włosy, ale dbałem o nie. Często je wiązałem lub starałem się coś z nimi zrobić. Ubierałem się też tak, by dobrze się czuć. W Harlemie wystarczyło wyjść na ulicę, by na każdym kroku słyszeć, o kto to jest? Jakiś czarny Jezus. Albo - co to za błazen? Najgorsze było to, że kumple z zespołów mi dokładali. Swoi mogą ciebie bardziej skrzywdzić. A ja zawsze chciałem mieć bardziej otwarte i zintegrowane brzmienie...

            Linda Keith dopowie później - Uwielbiał Greenwich Village. Chociaż raczej nie bywał tam często, zanim zaczął tam grać. Ludzie tam byli wspaniali, wszyscy interesowali się muzyką i był wśród nich szczęśliwy, ze wszystkimi świetnie się dogadywał. Rozmawiali o płytach i o muzyce. Podobało mu się to... Potwierdzał to Albert Allen - Był świadom tego, jak wygląda. Ubierał się inaczej, niż wszyscy. Wyglądał dziwacznie, zwłaszcza w porównaniu z innymi czarnymi mieszkającymi na przedmieściach. Jimi chciał być akceptowany w miejscach, na których mu zależało. Tutaj był tolerowany. Zlewał się z tłumem. Choć tak do końca nigdy mu się to nie udało. Zawsze był inny, niż reszta... Hendrixa usprawiedliwiła także Faye – Myślę, że podjął słuszną decyzję, żeby się wybić. Bo gdyby tego nie zrobił, cóż, nie myślę, żeby to się stało, ale było możliwe, kapujecie, wtedy, by pitolił to tu, to tam, przez lata, i był pionkiem, i popychadłem – a nie był ani jednym, ani drugim. To było tylko kwestią czasu, musiał tylko zwiać z tego pieprzonego Harlemu…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz