Hendrix już wie, że pasuje do tego świata lepiej niż do świata taniego szpanu przedmieść i Harlemu. Wprawdzie nie bierze udziału w marszach protestacyjnych, wciąż się też zdarza, że zakłada na scenę garnitur oraz zaczesuje do tyłu natłuszczone włosy. Coraz częściej jednak chodzi ubrany na luzie, przejmując coś od stylu swego przyjaciela Mike’a Quashie – zaczyna nosić obcisłe spodnie i pierwsze sztuki swej barwnej biżuterii. Mówi swobodniej, a zakres tematów, jakie porusza, sięga od rozruchów ubiegłego lata, do marzeń o podróżach kosmicznych. Opowiadał Paul Caruso – Zaczynał wychodzić ze swego kokonu i przeradzał się w motyla. Kiedy po raz pierwszy wychodziliśmy, często ubierał się dość osobliwie, w koszulki calypso, znoszone dżinsy jak dzwony, nie miał wtedy pieniędzy. Próbował znaleźć jakiś sposób, aby dostać się na scenę, aż wreszcie mu się udało. Miał sporo odwagi, bo w gruncie rzeczy był chorobliwie nieśmiały. Kiedy kogoś spotkał, patrzył w ziemię, przestępując z nogi na nogę, nie mając odwagi, aby się przebić...
Wtedy
też, po raz kolejny Jimi Hendrix zmienia nazwisko, czy raczej "pseudonim
artystyczny". Już nie nazywa
się Maurice James, ale Jimmy James i
stara się znaleźć pracę tylko jako muzyk. Pseudonim bierze się z fascynacji
Jimiego bluesowym gitarzystą Elmorem
Jamesem, który wywarł wielki wpływ na wielu gitarzystów, szczególnie swą grą
techniką ślizgową - “slide” (przesuwając po strunach metalową rurką lub
sztabką) oraz “bottleneck” (używając szklanej rurki). Jimi często wykonuje jego
piosenkę “Bleeding Heart”, którą
czasem nazywa “Blues in C#” lub “People, People, People”, pod takimi
tytułami pojawiać się będzie w następnych latach na różnych oficjalnych i
nieoficjalnych wydawnictwach koncertowych i studyjnych. Lonnie Youngblood wspominał
– On nawet wyglądał jak młody Elmore
James. Był fanatykiem gitary. Lubił bardzo różnych ludzi, ale myślę, że
najbardziej Elmore'a Jamesa, bo wziął od niego nazwisko...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz