wtorek, 17 listopada 2020

"The Fugs"

            "The Fugs", bo tak się ten zespół nazywa, założył w 1963 roku lokalny poeta i właściciel księgarni Ed Sanders, wraz z poetą generacji beatników Tulim Kupferbergem. Dołączyli do nich: jeszcze jeden poeta Ken Weaver, który już w szkole średniej grywał w zespole marszowym na instrumentach perkusyjnych; a także śpiewak folkowy z Milwaukee Peter Stampfel i "country-bluesowy" gitarzysta z Filadelfii Steve Weber, którzy niezależnie działali w duecie "The Holy Modal Rounders". Z obu tymi grupami występował także klawiszowiec i kompozytor Lee Crabtree, który, jak wspominała Patti Smith - W hotelu Chelsea miał pokój z biurkiem pełnym kompozycji - grube pliki arkuszy z muzyką, której nikt dotąd nie słyszał...

            Muzykę "The Fugs" na początku, stanowiła mieszanka tradycyjnych folkowych i żydowskich melodii, zaczerpnięta z bogatej kolekcji płytowej przyjaciela Sandersa Harry'ego Smitha, przede wszystkim oparta na tematach z wydanej w roku 1952 antologii amerykańskiej muzyki ludowej. Pierwszy skład "The Fugs" dla firmy Folkways nagrał debiutancki album “The Village Fugs Sing Ballads And Songs Of Contemporary Protest, Points Of View And General Dissatisfaction”, który w okresie boomu na folk znalazł się na liście przebojów pisma Billboard na 142 miejscu. Na początku 1966 roku, powiększony o gitarzystę Kenny'ego Pine'a zespół, podpisał kontrakt z ESP-Disk. "The Fugs 'First Album" (ESP 1018) (nazywany także "The Village Fugs"), nagrano w dwóch sesjach w Cue Studios na 46th Street w kwietniu i czerwcu 1965 roku. Producent Harry Smith określił, że był to nieokiełznany chaos. W styczniu i lutym 1966 w RLA Richard Alderson z grupą muzyków sesyjnych, takich jak występujący już kilka razy na stronicach tej książki, perkusista Bernard Purdie, nagrał materiał na drugi album "The Fugs" (ESP 1028), z jeszcze większą dawką instrumentów elektrycznych. Znalazł się na nim raczej skandowany, a nie śpiewany antywojenny utwór Tuli Kupferberga "Kill For Peace". Resztę stanowił konglomerat folku, rocka i bluesa, istna dżungla dźwięków ilustrująca poetyckie teksty Eda Sandersa i Tuli Kupferberga. Radiostacje w ogóle nie prezentowały nagrań z tej płyty, więc Bernard Stollman, prawnik, zarazem właściciel firmy ESP-Disk, na tydzień wynajął Astor Place Playhouse, gdzie zespół "The Fugs" prezentował swój, mocno już zmieniony, elektryczny repertuar. To był bardzo dobry zabieg marketingowy, gdyż po krótkim czasie album dotarł do 89 miejsca, stając się pierwszym w historii "podziemnym" (undergroundowym) albumem, który znalazł się na liście przebojów i był tam przez 14 tygodni.

            ..Nigdy nie mieliśmy u siebie popowego wykonawcy, więc tym bardziej sukces nas zaskoczył - wspominał Bernard Stollman, który wykorzystał to nie tylko do poprawienia sytuacji finansowej firmy, ale przede wszystkim do nagrania kilku innych awangardowych wykonawców. Zaskoczone sukcesem "The Fugs" firmy MGM i Atlantic rozpoczną pod koniec 1967 roku negocjacje z muzykami na temat kontraktu, wygra go trzecia -  Reprise. A zanim to nastąpi, w czerwcu 1967 r. ukaże się jeszcze album "Virgin Fugs" (1038 ESP) zawierający odrzuty z ostatniej sesji dla ESP, firmy nota bene bardzo zasłużonej dla nowojorskiej awangardy, w której wydawali swoje albumy tacy artyści jak: Albert Ayler, Pharoah Sanders, "The New York Art Quartet", czy Sun Ra.

            Albumy "The Fugs" kontynuujące pomysły Allena Ginsberga i innych przedstawicieli tzw. "beat generation", to już w pełni dojrzała kontestacja polityczna amerykańskiej rzeczywistości, antywojenny manifest i protest przeciw establishmentowi. Teksty pełne sarkastycznych odniesień do polityki, narkotyków i seksu, wciąż w tamtym czasie poprawiać będą amerykańscy cenzorzy. W utworach: „Kill For Peace”, „Slum Goddess”, „Coca Cola Douche”, „I Couldn’t Get High”, „Supergirl”, „Johnny Pissoff Meets The Red Angel”, czy „Turn On, Turn In, Drop Out”, członkowie grupy wyśmiewają wady amerykańskiego społeczeństwa, protestują przeciw wojnie w Wietnamie i walczą o prawa obywatelskie dla kolorowej ludności. Mocnym, dosadnym słowom towarzyszy mocna elektryczna muzyka, pełna sprzężeń, zniekształceń dźwięku basu i gitary z "fuzzem". Członkowie zespołu mieszkają razem w East Village, gdzie czynsz wtedy jest zdecydowanie niższy niż w lokalach po zachodniej stronie. Jimi często do nich przychodzi, aby porozmawiać o sztuce, o muzyce, czasem zapalić jointa. Sam mieszka wtedy niedaleko, w loftach na Hudson Street, razem z Buzzym Linhartem, Rogerem McGuinnem i Davidem Crosbym, którzy marzą  o tym, aby ich zespół "The Byrds", choć ma już przebojowe single, także tu, w Nowym Jorku znalazł jakieś doskonałe miejsce do grania. Jimiego, choć "The Fugs" "znajdują się na celowniku" FBI, ciekawią ich występy w Players Theater, siedzi zaciekawiony i jak wielu widzów oszołomiony. W wywiadzie dla dwutygodnika Rolling Stone w 1970 roku, wspomni – "The Fugs" w Village są naprawdę szaleni, tworzą na bazie tekstów Williama Burroughsa, pieśni o lesbijkach, rzeczy takie jak  “Freakin’ Out Wit A Barrel Of Tomatoes". Grają też utwory w rodzaju “Johnny B. Goode” ze złymi akordami, to straszne. A ich solista, rozbijając samochód śpiewa 'Kocham ciebie'. To co robią jest i może atrakcyjne, ale zarazem głupie. Śpiewanie “Love Is Strange” i przy tym rozbijanie pojazdów - to głupota... Tu Jimi nawiązał do podobnych ekscesów, które zobaczy na scenach Wielkiej Brytanii demonstrowane przez grupę "The Move", która rozbija na swoich występach samochody i telewizory. Bezsprzecznie "The Fugs" w 1966 roku wywiera spory wpływ na Hendrixa.

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz