piątek, 13 listopada 2020

Randy Wolfe California

           W czerwcu 1966 r., w Manny's Music Shop przy West 48th Street 156, niedaleko Times Square, w sklepie z instrumentami muzycznymi Hendrix poznaje chłopaka, tak jak on zakręconego na punkcie gitar. Randy Craig Wolfe ma prawie szesnaście lat, niedawno przybył do Nowego Jorku z Kalifornii z ojczymem, perkusistą Edem Cassidym. Tak jak Jimi jest wielbicielem tradycyjnego bluesa z Delty. W sklepie znalazł się przypadkiem, chce kupić gitarę. ...Był tam wysoki chudy, czarny facet grający na nowej gitarze - myślę, że to był Fender Telecaster - opowiadał Wolfe – Nasze spojrzenia się skrzyżowały i wtedy powiedziałem, że uczę się grać na gitarze i zapytałem, czy mógłbym pokazać mu to, czego się już nauczyłem. Podał mi Strata i zagrałem techniką „slide”. Spodobało mu się i zaprosił mnie na wieczór do Cafe Wha?. Nie miałem pojęcia, że grał na gitarze solowej, ale bardzo szybko powstała między nami wyjątkowa więź, czułem, jakbyśmy znali się od dawna... Randy zapamiętał słowa Hendrixa - Dodał, że będzie to jego pierwszy raz...

            Wieczorem obaj spotykają się w Wha?. Pomijając fakt, że Randy był wtedy nieletni, Hendrix przed występem uczy go kilku piosenek - Pamiętam , jak w garderobie pobrzdąkałem trochę na gitarze, a on nauczył mnie „Hey Joe”, którego nigdy wcześniej nie słyszałem, a także „Wild Thing”, „Shotgun” i kilku bluesów. Następne cztery „sety” grałem razem z nim. Graliśmy potem co wieczór po pięć razy, jako „Jimmy James & The Blues Flames" - opowiadał Randy Wolfe - Nie miałem wtedy pojęcia, że nazywa się Hendrix. Dla mnie zawsze był Jimmym Jamesem. Myślę, że często mnie chronił, bo byłem wtedy bardzo młody. Pamiętam muzykę, choć byłem bardzo zmęczony, o wpół do pierwszej w nocy wracałem do domu metrem. Tydzień później poszedłem do Night Owl Cafe. On tam grał pierwszy raz solo. Zostałem z nim jakieś cztery miesiące - dodawał Randy Wolfe. Night Owl Cafe to było kolejne miejsce przy West 3rd Street 118, gdzie grywał wtedy ten zespół Hendrixa "Jimmy James & Blue Flames". Tak się dzieje, że na początku działalności zespołu Hendrixa, jego pierwszy basista Tommy "Reg" Butler często opuszcza występy, więc Jimi rezygnuje z niego i przyjmuje Randy'ego Palmera. Zespół składa się wówczas z dwóch muzyków o imieniu Randy. ...Basistę ponieważ był z Teksasu, Jimi nazwał Randy Texas, a mnie Randy California. Takie dostałem nazwisko - opowiadał Randy Wolfe, dokooptowany jako muzyk, grający na gitarze rytmicznej oraz czasami stosujący technikę "slide". Carol dodawała, że Randy Texas był nazywany Robinem – Jimi, zaś Batmanem. Jimi kochał Batmana. Siadał na skraju łóżka i czytał każde słowo, jakie pojawiało się na ekranie telewizora, to była stara seria filmowa z Adamem Westem, on żył Batmanem...

            Zdarzyło się, że kiedy zachorował Randy Palmer, w zespole zastąpił go Jeff Baxter, który grał wówczas w zespole "The Other Ones", występującym w Cafe BizarreGrałem tylko przez chwilę z "Jimmy James & The Blue Flames". Normalnie pracowałem wtedy w sklepie muzycznym Manny'ego i tam wymieniłem gitarę z Hendrixem. Białego Stratocastera za Duo-Sonic. Spojrzałem na jego starą używaną gitarę i zaproponowałem, że mogę mu ją wymienić na białego Strata z podziałką na gryfie, a on się zgodził. Powiedziałem: 'To jest właśnie gitara dla ciebie. Przełożyłem już struny dla leworęcznych' i on zaczął wtedy na niej grać. Pracował wtedy w Cafe Wha?, powiedział: 'Nie chcesz tam którejś nocy przyjść?' I kiedy basista był chory poszedłem i grałem na basie. Grałem z nim przez dwa miesiące. Ten cały R&B styl, który teraz jest wśród wielu gitarzystów popularny w znacznym stopniu wiąże się z Jimim...

            Jeff “Skunk” Baxter z Waszyngtonu o sześć lat młodszy od Hendrixa (urodził się 13.12.1948) grający na gitarze elektrycznej i hawajskiej, przejdzie do historii jako muzyk zespołów: "Ultimate Spinach", "Steeleye Dan" (1972-5) oraz "Doobie Brothers" (1975), będzie także współpracował z muzykami grupy "Pink Floyd". 

            Czwartym muzykiem grupy "Blue Flames" jest wtedy, na przełomie wiosny i lata 1966 roku, Chas Matthews – czarny basista, który również grywa na perkusji, 56 ale po jakimś czasie zmieni go Danny Casey, którego na początku sierpnia zastąpi Danny Taylor. Wtedy też Jimi rozszerza skład zespołu o szesnastoletniego Marka "Moogy" Klingmana. Mark gra na organach i harmonijce ustnej. "Jimmy James & Blue Flames" jest już wtedy główną gwiazdą klubu Manny'ego Rotha i nie tylko, bo zainteresuje się nim John Hammond Junior.

            ...Cieszył się - wspominał Leon Hendrix - Grał w Cafe Wha? Miał dziewczynę, wóz, zarabiał. Było super...Czy naprawdę było super, skoro sam Jimi przyznawał - Zarabialiśmy około trzech dolarów na wieczór i wszyscy głodowaliśmy... Paul Caruso opowiadał - Widziałem Jimmy'ego w klubie Wha?. Grał z grupą "Blue Flames" i był z nim Randy California. Grali najpotężniejszego bluesa jakiego kiedykolwiek słyszałem. Ta scena była dość liberalna, ludzie mogli ze sobą grać jamy, łatwo było się dogadać...

            Uprzedzając nieco fakty, dodam, że pod koniec września, po wyjeździe Hendrixa do Anglii, Randy Wolfe, czyli Randy California, powróci ze swoim ojczymem Edem Cassidym do Kalifornii, gdzie założy zespół "Spirit", do swojej śmierci, drugiego stycznia 1997 roku, pozostając przy nazwisku jakie mu Jimi nadał. Grupa "Spirit" w 1968 odniesie sukces przebojem “I Got A Line On You”, nagra też kilka znaczących albumów. Jimmy Page, choć sąd w 2016 roku, tego nie uzna, pod wpływem jego utworu "Taurus", stworzy wielki przebój "Led Zeppelin" - “Stairway To Heaven”. Randy zginie w Oceanie Spokojnym, na wybrzeżu Malokai na Hawajach, ratując surfującego dwunastoletniego syna o imieniu Quinn.

            Wcześniej Randy California opowiadał, że ma taśmę nagraną podczas jednego z występów grupy "Jimi James & Blue Flames". Mocno zresztą przeżyje śmierć Hendrixa i opuści grupę "Spirit", ale mając prawo do nazwy, właśnie pod nią (także pod nazwiskiem California), nagrywać będzie własne albumy. Ostatni nazywać się będzie “California Blues” (Crew 2204). Znajdzie się na nim utwór “Mr. Bad Luck” (czyli “Look Over Yonder”), który, jak wtedy twierdził - Napisałem razem z Jimim, w czasie wspólnych tygodni w Café Wha?... Wraz z jego śmiercią ucichnie sprawa taśmy, o której wspominał.

                W 1994 roku, California opowiadał - Jimi był bardzo uduchowioną osobą. Zawsze szukał prawdy - prawdziwego życia. Odpowiedzi na niektóre z pytań znaleźć można w jego piosenkach, które tworzył dzięki wyobraźni, nadziei oraz marzeń dla całej ludzkości. Miał wiele współczucia dla tego, co się dzieje. Kiedy z nim pracowałem byłem bardzo młody, ale mogę powiedzieć, że był osobą bardzo kochającą, opiekuńczą i otwartą...

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz