sobota, 21 listopada 2020

"The Animals"

          Trzeciego lipca 1966 r. w Los Angeles ląduje kolejna grupa, która w ramach tzw. "Brytyjskiej Inwazji" podbiła już amerykański rynek muzyczny, teraz jednak chce podsumować swoją artystyczną działalność. Kwintet "The Animals" znany jest w Ameryce od 1964 roku przede wszystkim z nowoorleańskiej ballady "House Of The Rising Sun", którą muzycy poznali od Dylana, bowiem nagrał ją przed nimi, na swym debiutanckim folkowym albumie w 1962 roku. Anglicy z Newcastle już wcześniej skorzystali z jego dorobku, na ich pierwszym singlu znalazła się bowiem inna jego ballada "Baby, Let Me Follow You Down", przerobiona przez nich na "Baby, Let Me Take You Home". Ten pierwszy singiel nie był jeszcze tak popularny, jak "House Of The Rising Sun" (czyli "Dom wschodzącego słońca"), który zarówno w ich ojczystej Wielkiej Brytanii, jak też w USA podbił listy singlowych przebojów (11 lipca 1964 pierwsze miejsce w Anglii, od 5 września 1964 przez trzy tygodnie także pierwsze w USA).

            Grupa z Newcastle na północy Anglii, nie stanowi wówczas zagrożenia dla "The Beatles", czy "The Rolling Stones", ale ma wielu fanów na całym świecie, oczywiście także w Ameryce. Ich muzyka zresztą bardzo mocno sięga do tradycji czarnych Amerykanów, a ich idolami są tacy artyści jak Howlin' Wolf, czy John Lee Hooker. Na R&B  w białym wydaniu moda jednak powoli przemija, płyty sprzedają się coraz gorzej, a trasy koncertowe, zamiast przynosić korzyści, niezmiennie generują straty, choć w dużym stopniu nie zależy to od samych muzyków, a raczej od menedżerów, którzy bardziej dbają o swoje interesy, niż o sukces zespołu. ...Występowaliśmy non-stop przez trzy lata, dając rocznie trzysta koncertów i nie mamy z tego ani pensa - wściekał się Chandler. To była prawda - Animalsi byli bardzo popularni w Ameryce, ale mieli bardzo złego menedżera - wspominała Elaine Cusack z Newcastle, dziennikarka pism The Times, Mojo i Select. No więc wysoki, krzepki basista "The Animals" Bryan "Chas" Chandler nie potrafi już cieszyć się z sukcesu, którego niektórzy mu zazdrościli. Dosyć ma uciążliwości związanych z długimi przejazdami, czy przelotami na koncerty, z ciągłymi problemami finansowymi - 'Przecież miało być zupełnie inaczej' - myśli i podejmuje decyzję - 'Po zakończeniu tego tournee wracam do Anglii i zajmę się produkcją'... Musi jeszcze wytrzymać do września, do ostatniego koncertu w Steel Pier Resort w Atlantic City, w stanie New Jersey (piątego lub szóstego).

            Ta letnia trasa w 1966 roku po Ameryce Północnej, rozpoczęła się jeszcze w czerwcu na Hawajach, na niej "Animalsi" występują wcale nie jako główna gwiazda, lecz jako partner popularnej wśród młodszych odbiorców, innej brytyjskiej, bardziej popowej grupy "Herman's Hermits". Zresztą ta trasa ma być pożegnaniem starego składu "The Animals", choć fanów w Anglii powiadomi o tym dopiero 30 lipca pismo Disc And Music Echo w artykule zatytułowanym od słów wokalisty: 'Eric Burdon - opuszczam ten zespół'...          

            Burdon ma naprawdę nowe pomysły, chce nagrywać muzykę rockową, odchodzącą od R&B i bluesa w stronę psychodelicznego rocka z Zachodniego Wybrzeża. Ze starych "Animalsów" ma z nim pozostać jedynie perkusista Barry Jenkins, który parę miesięcy wcześniej zmienił Johna Steela. Chas Chandler wie, że w tym nowym zespole nie będzie dla niego miejsca, sam zresztą jest już zmęczony zarówno życiem w drodze, jak też kłótniami, które są wynikiem ambicji Erica oraz podziałem w zespole, na tych co piją alkohol, do nich się sam zalicza i na tych, co biorą narkotyki (Eric i Hilton Valentine - gitarzysta). Po powrocie do Anglii Chandler ma zamiar zostać producentem płytowym, odkryć jakiegoś nieznanego młodego muzyka i zająć się jego karierą. Ma przecież także doświadczenie w studiu, obserwował bowiem Mickiego Mosta, który nagrał największe przeboje "The Animals", z "House Of The Rising Sun" na czele, widział też, co wyczynia z nimi Mike Jeffery, menedżer zespołu, wielki cwaniak i krętacz. Chas spodziewa się, że ta decyzja przyniesie mu większe pieniądze i nowe zajęcie będzie mniej wyczerpującym.

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz