Wieczorem dziewiętnastego marca 1965 roku, a także następnego dnia, Jimi gra ponownie z Richardem w nocnym klubie Ciro’s Le Disc w Hollywood (opowie o tym Nancy Carter 15 czerwca 1969). Tamten koncert reklamuje gazeta Valley News - Do Ciro's w piątek i sobotę przybywa sławny Little Richard na wielki show...
Popularny
klub Ciro's
na Sunset Strip nr 8433 założył William Wilkerson, właściciel gazety Hollywood
Reporter. Jak wspominał Morgan Cavett, przyjaciel Davida Crosby'ego z
"The Byrds" - Byli tam jacyś
ludzie, resztki pokolenia "Beat generation" (beatników), dziwne,
eklektyczne połączenie beretów, koralików i dna dzwonów. "The Byrds"
grali tam dla bardzo szerokiej grupy ludzi, od dzieciaków i nastolatków, po
osoby starsze, homoseksualistów, czarnych, białych, grając głównie do tańca....
Koncert
w Ciro's
wspominali również muzycy grupy "The Byrds". Roger McGuinn był
jej gitarzystą i wokalistą, wczesną wiosną poprzedzając właśnie występy Little
Richarda -
Dla nas to były początki. Byliśmy
nieznani i on (Jimi) także. Zanotowałem jego jako ekstrawaganckiego gitarzystę,
który znalazł się w konserwatywnym otoczeniu. Był rzeczywiście dobrym muzykiem,
w zespole grającym w stylu Ike'a Turnera, z akcentami muzyki Motown. Przez miesiąc lub dwa
występowaliśmy na scenie Ciro's klubu
na Sunset Strip. Następnie do zespołu dołączył Clarence White. Hendrix
przyszedł kiedyś za kulisy Whiskey A Go
Go, gdzie wtedy graliśmy, podszedł do Clarence'a i powiedział mu, jaki jest
genialny. Tak, jak my wszyscy był wielkim wielbicielem gry Clarence'a. Miałem
dobry czas w tym zespole, dobrych przyjaciół i wspaniałych muzyków. Hendrix i
Clapton naprawdę doceniali (Grama Parsonsa) - jego syntezę rocka i muzyki
country, jakiej nikt wcześniej nie zrobił, a zwłaszcza sposób, w jaki grał na pedal
steel-guitar. Gram Parsons osiągnął kultowy status, a niestety, Clarence nigdy
na takie uznanie nie zasłużył...
Znów mocno
wyprzedziłem czas, bo to o czym opowiadał Roger McGuinn dotyczyć będzie
wydarzeń za kilka lat, kiedy Hendrix będzie już sławnym wykonawcą i nowatorskim
gitarzystą, który jednak zawsze będzie potrafił docenić innych muzyków.
Wracając zaś do tamtego koncertu w marcu 1965, basista "The Byrds" Chris
Hillman tak wspominał – (Perkusista)
Michael Clarke i ja oglądaliśmy wieczorem ich występ. "Gwardziści z Pałacu"
eskortowali Richarda na scenę, on miał na sobie ogromną czerwoną pelerynę. Nie
można było nie zauważyć Hendrixa, który grał w tle, ale robił to bardzo dobrze.
Niezbyt się ruszał, grał tylko na gitarze, ale nawet w tym był bardzo dobry...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz