wtorek, 27 czerwca 2023

            Wieczorem dziewiętnastego marca 1965 roku, a także następnego dnia, Jimi gra ponownie z Richardem w nocnym klubie Ciro’s Le Disc w Hollywood (opowie o tym Nancy Carter 15 czerwca 1969). Tamten koncert reklamuje gazeta Valley News - Do Ciro's w piątek i sobotę przybywa sławny Little Richard na wielki show...

            Popularny klub Ciro's na Sunset Strip nr 8433 założył William Wilkerson, właściciel gazety Hollywood Reporter. Jak wspominał Morgan Cavett, przyjaciel Davida Crosby'ego z "The Byrds" - Byli tam jacyś ludzie, resztki pokolenia "Beat generation" (beatników), dziwne, eklektyczne połączenie beretów, koralików i dna dzwonów. "The Byrds" grali tam dla bardzo szerokiej grupy ludzi, od dzieciaków i nastolatków, po osoby starsze, homoseksualistów, czarnych, białych, grając głównie do tańca....  

            Koncert w Ciro's wspominali również muzycy grupy "The Byrds". Roger McGuinn był jej gitarzystą i wokalistą, wczesną wiosną poprzedzając właśnie występy Little Richarda - Dla nas to były początki. Byliśmy nieznani i on (Jimi) także. Zanotowałem jego jako ekstrawaganckiego gitarzystę, który znalazł się w konserwatywnym otoczeniu. Był rzeczywiście dobrym muzykiem, w zespole grającym w stylu Ike'a Turnera, z akcentami muzyki Motown. Przez miesiąc lub dwa występowaliśmy na scenie Ciro's klubu na Sunset Strip. Następnie do zespołu dołączył Clarence White. Hendrix przyszedł kiedyś za kulisy Whiskey A Go Go, gdzie wtedy graliśmy, podszedł do Clarence'a i powiedział mu, jaki jest genialny. Tak, jak my wszyscy był wielkim wielbicielem gry Clarence'a. Miałem dobry czas w tym zespole, dobrych przyjaciół i wspaniałych muzyków. Hendrix i Clapton naprawdę doceniali (Grama Parsonsa) - jego syntezę rocka i muzyki country, jakiej nikt wcześniej nie zrobił, a zwłaszcza sposób, w jaki grał na pedal steel-guitar. Gram Parsons osiągnął kultowy status, a niestety, Clarence nigdy na takie uznanie nie zasłużył...

            Znów mocno wyprzedziłem czas, bo to o czym opowiadał Roger McGuinn dotyczyć będzie wydarzeń za kilka lat, kiedy Hendrix będzie już sławnym wykonawcą i nowatorskim gitarzystą, który jednak zawsze będzie potrafił docenić innych muzyków. Wracając zaś do tamtego koncertu w marcu 1965, basista "The Byrds" Chris Hillman tak wspominał – (Perkusista) Michael Clarke i ja oglądaliśmy wieczorem ich występ. "Gwardziści z Pałacu" eskortowali Richarda na scenę, on miał na sobie ogromną czerwoną pelerynę. Nie można było nie zauważyć Hendrixa, który grał w tle, ale robił to bardzo dobrze. Niezbyt się ruszał, grał tylko na gitarze, ale nawet w tym był bardzo dobry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz