czwartek, 15 czerwca 2023

            W Atlancie Little Richard zatrzymuje się we wtorek 15 grudnia 1964 roku. Do 22-go ma zakontraktowane występy w The Domino Lounge, a nocuje w hotelu Royal Peacock. Odwiedza go Odell i mówi - Chcę ci przedstawić mojego kuzyna Maurice'a Jamesa. Gra na gitarze. Może byś go zabrał ze sobą do autobusu?... Richard odpowiada, że ma skompletowany zespół, ale młody chłopak, do tego, grający na gitarze, zawsze może się przydać, choćby jako pracownik techniczny, do pomocy kierowcy Billowi Murray'owi, także do noszenia sprzętu i opieki nad urządzeniami elektronicznymi. Little Richard dodawał – Mój autobus stał zaparkowany na Auburn Avenue, a Jimmy mieszkał w małym hotelu. Przyszedł nas zobaczyć. Patrzył jak ja pracowałem i spodobały mu się opaski które nosiłem na włosach i ubrania, które nosiłem na scenie... ...Powiedziałem, że potrzebne będzie 150 dolarów, aby odebrać z lombardu jego gitarę i wzmacniacz - dodawał Odell - on dał mi 175, schowałem je do kieszeni i poszedłem po Jimiego. On początkowo nie chciał pojechać z Little Richardem, wolał poczekać na Sama Cooke'a, ale w końcu dał się przekonać i Richard go zatrudnił... Dodam, że zapewne Odell niezbyt dokładnie pamiętał daty tamtych wydarzeń, bowiem, kiedy Little Richard przybył do Atlanty, Sam Cooke nie żył już od czterech dni.

            Asystentem menedżera Richarda był wtedy Henry Nash - Porozmawiałem z kierownikiem trasy i on pozwolił Jimiemu, aby załadował się do autobusu, jako pomocnik George'a. Nigdy nie zapomnę widoku, jak Jimi wnosi swoje rzeczy, a wśród nich gitarę zapakowaną w worek po ziemniakach. Miała tylko pięć strun. Kiedy dotarliśmy do Greenville, poszliśmy wieczorem do klubu i tam on zaczął grać z "The Upsetters". Grał wtedy przez całą noc na gitarze z pięcioma strunami... Steven Roby podaje, że koncert w Greenville w Karolinie Południowej odbył się w czwartek 31 grudnia, a w zespole grali: Wade Jackson (dr), Eddie Fletcher (gb), Frank McCray i Boogie Daniels (ts), Glen Willings (g) oraz Maurice James, czyli Jimi Hendrix (g). Potwierdzał to zresztą sam Jimi - Dołączyłem do nich już po pierwszej części tamtej trasy... ...Hendrix jest zafascynowany Little Richardem - potwierdził Robert Sankowski w Radiu RoxyNa jego wzór robi sobie fryzurę i wąsik, podkreśla, że chce być równie ekspresyjny, jak mistrz… Zanim jednak Jimi zagrał w Greenville, muzycy z zespołu Richarda na jego widok kpiąco się uśmiechali. Zaś na głupią odzywkę sprzętowca, który był świadkiem przesłuchania Hendrixa przez Richarda - 'Ten chłopak nigdy muzykiem nie będzie' podobno sam Richard odpowiedział: 'Ten chłopak jest lepszy ode mnie'... ...To bardzo wiele - skomentował Agrypa, wspominany już w tej książce wielki fan Hendrixa - Nadmiaru skromności nigdy nie można było panu Richardowi zarzucić... Mimo, że Oscar Wright z grupy "The Upsetters" twierdził – W takich miejscach jak Houston, czy na głębokim Południu, można było znaleźć tuzin równie dobrych, a nawet lepszych. Chociaż trzeba dodać, że grał bardzo głośno i wiedział co to rock... Wiele lat później Richard opowiadał będzie, że od razu rozpoznał w Jimim gwiazdę, najbardziej prawdopodobne jest jednak to, że widział dobrego muzyka, który za „psi grosz” zechce grać z nim, jedyną gwiazdą swojego programu.

            Oto słowa, jakich o Hendrixie użył Little Richard – Był gwiazdą, od samego początku był gwiazdą! Mówią, że każdy nią jest! Różnica jest taka, że niektóre zostały posłane w stronę nieba i wróciły z powrotem na ziemię! I to jest odpowiedź… Jak to ujął Jerry Hopkins - Pozostali muzycy towarzyszący wtedy Richardowi stanowili tylko tło, wprawdzie kompetentne muzycznie, ale nie mające swojego oblicza.... Oczywiste jednak, że po tamtym występie w Greenville, kiedy zrobił duże wrażenie na muzykach, Jimi zostaje do zespołu dołączony i to na długi czas. Nash zorientował się, że nie jest on zwykłym, takim sobie chłopakiem, który gra na gitarze - Moim zdaniem Jimi nie był zbyt precyzyjnym gitarzystą. Nie czytał nut, ale miał coś, co mają nie wszyscy gitarzyści - robił coś czego pożąda publiczność. Miał też dobre ucho... Menedżer trasy Hosea Wilson dodawał - Jimi był bardzo mocny, jako gitarzysta rytmiczny. Już wtedy było widać, że miał piekielny talent. Chociaż, kiedy grał z zespołem, tak faktycznie nie był z nim, cały czas był z boku...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz