niedziela, 4 czerwca 2023

                Nie wszystkich jednak ówczesna gra Hendrixa zachwycała. Na jednym z koncertów tamtej trasy, w Flamingo Room w Memphis, na widowni zasiadł gitarzysta John „Broadway” Tucker, który wiele lat później wspomni grę Bobby’ego Womacka i B.B. Kinga. ...Niestety Jimi jakoś nie zwrócił mojej uwagi  – opowiadał Tucker, który Hendrixa spotka ponownie w 1967 roku i będzie brał z nim udział w jam-session w Limbo’s Show Lounge, w dniach festiwalu w Monterey.

            I choć mężczyźni różnie reagowali na jego granie, na tej trasie, nie po raz pierwszy w swej dotychczasowej karierze, Hendrix widzi, że wzbuda zainteresowanie płci pięknej. Tak działo się już w Seattle, także potem, kiedy był w wojsku, gdy mieszkał w Clarksville, Nashville i Nowym Jorku, a teraz na trasach koncertowych w Ameryce. Wprawdzie, jak wspominał Tunde-Ra Aleem - Jimi miał  bardzo duży trądzik na twarzy. A do tego był jeszcze bardzo skryty... Jednak młode, często białe dziewczyny, wlepiające w niego oczy, miały wpływ nie tylko na jego występy, ale z biegiem czasu również na to co robić będzie po koncertach. Opowiadał Eddie Brigati - Działał na nie jak magnes. Miał w sobie coś, co wprost ściągało do niego wszystkie dziewczyny... Potwierdzał to także B.B. King - Publiczność go lubiła, lubiłem go, i nie tylko był lubiany przez publiczność na scenie, ale także poza sceną. Świat Jimiego Hendrixa to był zdecydowanie świat przyszłości...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz