środa, 7 czerwca 2023

            Na tej jesiennej trasie Cooke/Wilson, zdarzały się dla Jimiego chwile radosne, jak też i nieporozumienia między muzykami, którzy wiele czasu spędzali ze sobą, i czasem na jego temat mieli zdanie odmienne od B.B. Kinga. Opowiadał Latimore Brown – W apartamencie z dwoma sypialniami mieszkało nas, od sześciu do ośmiu. Przyrządzaliśmy tam posiłki, gotowaliśmy karczki, kości, fasolę pinto, do tego był chleb kukurydziany. Jeśli miałeś tylko kawałek chleba, to dzieliłeś się nim z przyjacielem. Żyliśmy jak jedna rodzina. Byli wtedy z nami Billy Cox, Larry Lee, jeden, który nie miał imienia. I był jeszcze jeden gitarzysta, Jimi skur... Hendrix... Bobby Womack dodawał – Jimi Hendrix był wtedy wyrzutkiem. Był taki dziwny i ubierał się dziwnie. Ludzie mówili: 'Spójrz na tego skurczysyna, nie dostanie żadnej pracy, niczego nie osiągnie'. Oni go nie rozumieli, gadali: 'Spójrz, gdzie jest, o, ma kolczyk w uchu'... Pewnego jesiennego dnia wydarza się jednak coś, czego Hendrix nie zapomni przez długi czas. Opowiadał Bobby Womack – Mój brat Harry w garderobie schował zarobione pieniądze do buta. Potem wyszedł, a w garderobie został sam Jimi. Kiedy wrócił, stwierdził, że jego pieniądze zniknęły. Jimi przez cały czas był w garderobie i grał na gitarze, bez wzmacniacza. Harry powiedział: 'Zabrałeś moje pieniądze', na co Jimi i odparł: 'Nie wziąłem niczego, nawet nie wiem gdzie pieniądze były.' Było z nim kilku facetów, Billy Cox i jeszcze jeden, a wszyscy do niego podobni. Więc powiedziałem: 'Cholera, może ktoś inny tu wszedł i zabrał ci forsę', ale Harry rzekł, że kiedy wychodził, pozostał tam jedynie Jimi...   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz