poniedziałek, 5 września 2022

            Czyżby Jimi Hendrix chciał dać do zrozumienia, że ojciec zmusił go do opuszczenia szkoły? Tak twierdzi Gary Jucha. Trzeba jednak wyjaśnić, że takie postępowanie w tamtym czasie było dość typowe w biednych rodzinach. Tam nauka w szkole była postrzegana jako luksus dla chłopca, który już osiągnął wiek produkcyjny. Al był świadom ich ubóstwa i bez wątpienia oczekiwał, że jego starszy syn jak najprędzej pomoże mu w utrzymaniu domu, a Jimi dał się przekonać ojcu bez zbytniego sprzeciwu opuszcza więc szkołę i próbuje zarabiać pracując u ojca, który później wyjaśniał - Jimi zrobił to, co kiedyś ja zrobiłem. Wychodząc kiedyś do szkoły powiedziałem mojej mamie, że szkoła niczego mnie nie nauczy. No i rzuciłem Templeton Junior High School w Vancouver. Powiedziałem jej, że będzie lepiej, jak pójdę do pracy. Kiedy zmarł mój ojciec, mama nie mogła utrzymać domu na tym samym poziomie i musieliśmy korzystać z pomocy socjalnej. Dojazd autobusem sporo kosztował. No więc brat i ja chodziliśmy do szkoły, i z powrotem na piechotę. Wracałem do domu późno wieczorem. Po rzuceniu szkoły już nie musiałem się martwić, że będę w domu późno... Jerry Hopkins przytacza inną opowieść Ala Hendrixa - Moja matka mówiła, że jestem w niej gościem. Z Jimim było podobnie. Próbował dostać robotę w jakimś sklepie spożywczym. Pytał w różnych miejscach. Ale nic się  nie trafiło. Namawiałem go, żeby zaczął pracować ze mną – zajmowałem się wtedy ogrodnictwem. Było to w czasach, kiedy czarni nie mieli praw i znalezienie pracy było bardzo trudne...  

            Al Hendrix uzupełniał - Myślę, że Jimiemu został tylko jeden rok do końca. Ciągle dostawałem listy od jego nauczycieli, że nie robi tego, czy tamtego, że stracił zainteresowanie szkołą. Mówiłem do niego: 'Człowieku masz tylko jeden rok, dotrwaj do końca'. Ale on tego nie zrobił. Poszedłem do szkoły i nauczyciel powiedział mi, że niestety nic się nie da zrobić - 'On zbyt wiele zawalił'. Odparłem; 'W porządku'. Wróciłem z Jimim do domu i powiedziałem, żeby poszedł do pracy, byśmy mogli przeżyć.' Próbował dostać pracę w supermarketach, jako chłopiec bagażowy. Zgłosił się w wielu miejscach. Dodałem, że będę na niego czekał. Miałem wprawdzie innego pracownika o imieniu Shorty i dobrze nam szło. Jimi nigdy nie pytał ile mu zapłacę. Powiedziałem, że tyle, aby wystarczyło na przeżycie, czynsz i zapełnienie żołądka. Oczywiście w weekend dałbym mu parę dolarów. Mówiłem: 'Dobra, chcesz wyjść gdzieś z chłopakami, masz tu pięć lub dziesięć bucksów. Ktoś mógłby zapytać: O rany, co mam z tym zrobić. Co zrobię z tym piątakiem?', ale Jimi mówił: 'Dziękuję tato'...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz