wtorek, 4 czerwca 2024

Rozdział 5 - "Woburn Festival"

(6-13 lipca 1968) 

            ...Dawno nie graliśmy i to tylko był dżem... (Jimi Hendrix)

            W kwietniu 1968 roku w artykule Chrisa Welcha w Melody Maker na pytanie, czy rockowi potentaci, jak "The Who", "Cream", "Traffic" lub "JHE" muszą tak wiele koncertów dawać za Atlatnykiem, Mitch Mitchell odparł - W Ameryce są wielkie pieniądze... Welch dodał też, że projektowana wrześniowa trasa w Niemczech została odłożona z powodu 'ogromnej oferty, aby pojawić się w Dallas 31 lipca'... Tym niemniej, po występie Hendrixa w czerwcu 1968 roku w telewizyjnym programie Dusty Springfield "It Must Be Dusty!" (Rd.4), menedżer "JHE" postanowił przyjąć ofertę organizatorów festiwalu w Woburn, położonej 45 mil na północny zachód od Londynu posiadłości księcia i księżnej Bedford. W tym miejscu miał się odbyć drugi festiwal muzyczny, nawiązujący do "Festival of Flower Children" w Woburn Abbey z sierpnia 1967 roku i to mimo, że doświadczenia zdobyte podczas jego organizacji nie były zbyt udane. Wówczas bowiem pojawiło się więcej fotografów prasowych niż uczestników imprezy, którzy tańczyli niezgrabnie na trawniku historycznego, zbudowanego w XII wieku, opactwa cystersów ze wspaniałym terenem naturalnych ogrodów, które zaprojektował w 1805 roku Humphry Repton. Reporter New Musical Express szydził potem - Ponad 12 tysięcy hipisów i modsów było świadkami tego smutnego wydarzenia i wróciło do domów bez zaznania miłości (rozkład płci: pięciu chłopaków na jedną dziewczynę), bez dobrego humoru (200 policjantów przeczesywało teren festiwalu w poszukiwaniu "towaru") i bez wielkich emocji związanych z występem 15 hałaśliwych psychodelicznych grup'... Wówczas głównym wydarzeniem imprezy był pożar namiotu koncertowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz