Rozdział 3 - "Monsterkonzert"
w Zurychu, Hans-Ruedi Jaggi, Catharina Koch.
(30 maja - 1 czerwca)
...Czy kiedykolwiek widziałeś
18.000 oszalałych fanów, którzy przybywają na dwa popowe koncerty, by znaleźć
przyjemność, a około 200 uzbrojonych policjantów uważa, że nie o to chodzi? Nie
wiedziałem o tym, dopóki nie poleciałem do Zurychu...(Richard Green)
Środa 29
maja. Z lotniska Heathrow w Londynie startuje samolot a w nim Noel Redding,
Mitch Mitchell, Gerry Stickells, Eric Barrett, dziennikarz New Musical Express Keith
Altham oraz kilkunastu muzyków z brytyjskich zespołów zaproszonych na dwudniowy
festiwal w Zurychu. ...Wynajęli samolot,
który miał nas tam zawieźć - opowiadał Vic Briggs, gitarzysta zespołu
"New Animals" a Keith Altham dodał - Co to było za obciążenie. Samolot leciał na wysokości około 18.000 stóp, a załoga i
pasażerowie na 24 000
stóp. Noel pomyślał, że zabawne będzie przystawienie pod
nos kapsułki z amyl nitrite (środek rozszerzający
naczynia krwionośne - przyp. aut.).
Myślałem, że umieram, i to był początek podróży... Tuż po starcie odezwała
się stewardesa, co zapamiętał Briggs - Proszę,
jeśli ktoś ma na pokładzie marihuanę lub LSD, żeby się tego przed wylądowaniem
w Zurychu pozbył... Altham - Widziałem Steviego Winwooda próbującego odkręcić
popielniczkę, w której ktoś zgasił skręta i strasznie się z niej dymiło. A w
pewnej chwili usłyszałem: 'Keith Altham jest pilnie potrzebny przy północnym
skrzydle'... Drugim wysłannikiem gazety został Richard Green, który 8
czerwca napisze w New Musical Express - W
środę polecieliśmy z zespołem "The Koobas" i dowiedzieliśmy się, że
ich płyta "The First Cut Is The
Deepest" na liście przebojów w
Szwajcarii jest już od tygodnia. I w następnych trzech dniach było to jedyne
przyjemne wydarzenie. Kłopoty zaczęły się, gdy w nocy do pokoju, który
dzieliłem z Davidem Paramorem, A&R-manem z EMI, weszli policjanci szukający
jakichś kobiet. Nikogo nie znaleźli, ale pół godziny później wrócili, by
przeszukać nasz pokój ponownie, tym razem szukali jakiejś substancji. Wyszli o
6:15 a potem zjawili się jacyś ludzie z lokalnego CID (służby specjalne -
przyp. aut.), zbadali nasze paszporty,
ostrzegli przed deportacją i odeszli. Nie mieliśmy zupełnie pojęcia o co im
chodziło...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz